YAMAHA Drag Star FORUM
FAQFAQ  Mapa GoogleMapa Google  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Ziółek
2011-05-23, 19:39
Dziennik podróży Madera 2011
Autor Wiadomość
PASS 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Wiek: 61
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 76
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-05-22, 02:30   Dziennik podróży Madera 2011

Szkoda tak ładnego tematu zaśmiecać gadkami dlatego wydzieliłem temat na komentarze:
http://yamaha-dragstar.pl/viewtopic.php?t=8368 //Ziółek

W tym temacie niech pisze tylko PASS. :>


Dziennik wycieczki Madera 2011
Sorry, za przydługi wstęp, ale jest ważny dla wymiany doświadczeń. Wnioski wyciągajcie sami ;-)

Zaczęło się od telefonu kolegi z Dolnego Śląska. „ Wybieram się w maju Dragiem 1100 na Maderę. Fajna ekipa. Trasa ok. 9000km. Jedziesz? Koszt ok. 5500zł + jedzenie” 2 dni namysłu, liczenie kasy i podejmuję decyzję. OK. Jadę. Trzeba sprawdzić możliwości swoje i sprzętu. Dostaję namiary na organizatora i wykaz sprzętów na wyprawę. O w mordę! Dwie BMki GS, KTM, FJRa, XJ, Valkyrie Rune, DS1100 i mój Midnight 950. Przebiegi dzienne do 1000km! Dzwonię do kierownika wycieczki.
„ Wiesz, co robisz biorąc cruisery na ten wyjazd?”.
-„ Z jaką prędkością dasz radę jechać?
- „130km/h będzie komfortowo.”
-„ No to damy radę, więcej nie trzeba – naszym celem jest dotarcie na prom w 4 dni. Dobrze, gdybyś miał GPSa.”
Konsultuję przebiegi z kolegą od Draga – „- Luzik, najwyżej będziemy wcześniej wstawać i wyjeżdżać przed ekipą.”
Wyposażam się w wodoodporny pokrowiec na GPSa z uchwytem (taniej niż Garmin na moto 80zł, a nie 2500zł), montuję gniazdo zapalniczki. W serwisie każę wymienić olej i filtr, sprawdzić wszystkie śruby i naciąg pasa( poprzedni przegląd w październiku 2010, przebieg od przeglądu ok.3000km!). Trudno. Moja strata  . Dokupuję komplet Dirt Brubeck. Do tego biorę zestaw bielizny z Lidla, kupę skarpet termo ze srebrem i ciepłe. Kombinezon tekstylny z membraną i podpinkami i 2 pary rękawic – stary Racer i Modeka Travelmaster z najnowszego wypustu – z outlastem i wodoodporne. 01 maja stwierdzam, że mój kask jest za ciężki na upały(Shark evoline). Jadę do sklepu, kupuję Nolana N43air – jest 550g lżejszy! Biorę też wodoodporny worek 35l – w razie czego przytroczę do tylnego siedzenia. Na opady mam kurtkę (kondon) Modeki, spodnie Ixon i ochraniacze na buty z Lidla. Do tego 10 par gaci z Auchan(po 4 zł/szt) żeby wyrzucać, gdy nie da się prać. PRZEPRASZAM AMAZONKI, KTÓRE TO CZYTAJĄ!
Dzień przed wyjazdem dzwoni kolega od DSa –„ Śnieg u nas napie…la od samego rana!” Patrzę na wszystkie prognozy – jutro będzie OK.
Startuję 04 maja o 7.00 z Poznania w kierunku Bolesławca. Temp. 6 stopni. Po godzinie jazdy dłonie mam tak zmrożone, że nie czuję manetek! Outlast w rękawicach Modeki nie daje rady. Dobrze, że założyłem tempomat(blokadę manetki gazu) – mogę na przemian ogrzewać ręce pod d…ą! Z nogami trochę lepiej – mam 2 pary skarpet, ale i tak jest zimno. Jedynie spodnie i kurtka z podpinką, wzmocniona bluzą polarową dają radę. Kawa u kolegi od DSa dodaje ciepła i na 11.30 docieramy do ostatniego MOPu na autostradzie przed Zgorzelcem. Kolega od FJRy już jest. Czekamy na Rune i jednego GSa. Reszta tj. grupa mazowsze w sile 3szt. dojedzie weFrancji.
.


Uploaded with ImageShack.us
Rune dzwoni, że czeka na przejsciu, GS dojeżdza. Walimy na przejście. Nagle w lusterku znikają mi 2 sprzęty. Zatrzymuję DSa, który jest przede mną. Dzwonimy. W GSie zabrakło paliwa, FJRa dowozi!!! Jedziemy dalej do pierwszej stacji. Ta po Polskiej stronie jest w budowie! Przelatujemy granicę i lądujemy na pierwszej „tankszteli” po 25km.!! Czekamy. Po godzinie zjeżdża reszta ekipy. Dalej do Norymbergii na spanie dojeżdżamy na luzie i bez przeszkód. Prawie 700km nawinięte. Moja 950ka pali 5l/100km, ale benzyna po ok. 1,6 euro za litr. O ho! Zapala się pierwsza czerwona żarówka ;-)
cdn.
_________________
XVS950A
Ostatnio zmieniony przez Ziółek 2011-05-23, 15:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
PASS 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Wiek: 61
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 76
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-05-22, 12:29   

Dzień drugi.
Wyjeżdżamy z Norymbergii po śniadaniu w młodzieżowym internacie. Budynek w lesie i przy lotnisku, ale po 22.00 ścisła cisza- nawet samoloty nie latają!


Uploaded with ImageShack.us
Spaliśmy w 5 w jednym pokoju z łazienką, ale jest komfortowo. Nocleg załatwił Rune za pośrednictwem kolegów ze stowarzyszenia polskich motocyklistów w Niemczech. Wieczorem chłopaki przywieźli kastę browara; wypiliśmy- oddamy w Polsce! Robimy kolejne 700km, odwiedzając po drodze Baden Baden (na rynku kawa i lody). W końcu lądujemy w Beaune w hotelu Formula1. Po godzinie dojeżdża ekipa pościgowa: GS,KTM I XJta. Walimy po piwku i spać. Wcześniej walczę z kaskiem. Uciska mnie pasek(zapięcie i chyba za bardzo hałasuje. Reguluję co się da i żałuję, że nie mam starego kasku, jestem wkurzony na samego siebie, że zabrałem niesprawdzoną nówkę. Kolejny błąd!!!!! ;-( Jutro 940 km do Bilbao.

[ Dodano: 2011-05-22, 12:32 ]
Dzień trzeci.

Ruszamy już w pełnym składzie do Bilbao. Po wjechaniu na autostradę wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się na 140. Co jest? Miało być 130! Moto się trzęsie – wibracje od silnika na wysokich obrotach, w kasku huczy, ale daję radę. Po 220km zapala mi się rezerwa! Spalanie 7l/100 km!!. Na postoju dowiaduję się, że mój licznik zawyża o 10km/h. (po sprawdzeniu z gpsem do 100km/h licznikowych jest mniej więcej OK. Powyżej 100 oszukuje!) i rzeczywiście jedziemy 130km/h. Szyba oryginał nie zapewnia komfortu. Moim zdaniem brak regulacji pochylenia i zbyt duża odległość kierowcy od szyby powoduje boczne uderzenia wiatru. U nas rzadko jeździłem z tymi prędkościami, więc tego nie doświadczyłem. Po całym dniu pałowania nudnymi i drogimi autostradami z hukiem w głowie docieram do hotelu. Natomiast siedzenie jest bardzo wygodne – nic nie boli ;-) .

[ Dodano: 2011-05-22, 14:22 ]
Dzień czwarty

Do przejechania 870km. W Bilbao ciepło, ale prognozy zapowiadają opady. Po 100km zaczyna padać. Zatrzymujemy się na najbliższym postoju żeby założyć deszczówki. Niektórzy po prostu dopinają kolejną warstwę do swoich Rukka i maja wszystko w d..e, inni wskakują w kondony. Kolega próbuje założyć jednoczęściowego kondona na mokra skóre – SAMODZIELNIE NIE MA SZANS. Muszę mu pomóc. Ochraniacze butów z Lidla nie dają się założyć samodzielnie – za cholerę nie jestem w stanie zgrać tych rzepów z tyłu, żeby zasłonić piętę buta. Wyrzucona kasa! Następny zgrzyt za 100km. Trzeba zapłacić na bramkach. Kolega w jednoczęściowym kondonie nie jest w stanie dobrać się do portfela, który ma przy pasku. Kolejka aut rośnie, a on się siłuje z kombinezonem. Podchodzę, wrzucam kilka euro do maszyny; jedziemy dalej. Na następnym tankowaniu wyrzucam ochraniacze butów i ściągam przeciwdeszczówki. Opady są przelotne- wyschnę. Pojawiają się góry. Jak było do przewidzenia widok winkli z asfaltem jak marzenie, za które słono zapłaciliśmy, wyzwala w ekipie dzikie żądze i po chwili zwarta grupa się rozpada. Poznaję następne ograniczenia swoje i sprzęta. Trzeba wkładać dużo siły w utrzymanie rumaka w zakręcie przy realnych 130km/h, a podmuchy wiatru co chwila wybijają mnie z trajektorii jazdy( ta nieszczęsna szyba). Nie jestem w stanie dotrzymać tempa turystykom. Zjeżdżamy z autostrady by dostać się na inną. Górki, dolinki i pełno winkli. Na jednym z rond jak zwykle szoruję podestem o asfalt. Nagle szarpnięcie, kontruję, zjeżdżamy z ronda i na tankowanie. Sprawdzam podest- jest ślad na wsporniku podestu. Przegiąłem z prędkością i nie spodziewałem się, że tak mało brakuje od tarcia do wywrotki. Następna nauczka! W końcu prawie docieramy do Nazare – portugalskiej perełki turystycznej nad Atlantykiem. Tuż za bramkami DS1100 odmawia współpracy. Wyciągam swój akumulator i montuję w DSie. Odpalił! DS jedzie do hotelu(7km), Za godzinę przywożą mi aku i ja dojeżdżam pod hotel. 2 godz. w plecy. Sprawdzamy co z dragiem przekładając kilka razy aku. Podejrzewamy wyładowanie aku, bo kolega jechał 3 dni na lightbarach. Odpalamy draga i kolega jeździ godzinę po miasteczku, żeby tochę doładować aku. Pojawia się właścicielka hotelu. Prosi żebyśmy schowali maszyny w jej garażu, bo w sobotę przewalają się tłumy po tej części miasta. Garaż pół kilometra od hotelu pod górkę. Następna godzina w plecy. Nie zdążyłem zrobić fotek zachodu słońca nad oceanem  Załatwiamy od lokalnych bikerów prostownik- aku się ładuje a drag pod hotelem. My lądujemy w knajpie nad oceanem. Robi się późno. Czas jest tu przestawiony o godzinę do przodu. Jutro tylko 450km. O 13.00 odpływa prom, ale trzeba być godzinę wcześniej na odprawie. Postanawiamy wstać o 6.00 żeby mieć jakiś zapas czasowy.

[ Dodano: 2011-05-22, 14:30 ]
Dzień piąty czyli stres na maxa!


Hotel jest przy głównym deptaku. Całą noc przewalają się tłumy nawalonych lokalesów, jak to w sobotę. Śpię 2 godz. Wstajemy przed 6.00. Ciemno jak w studni. Kłusem do garażu po maszyny. Wracamy po graty pod hotel. Drag stoi i ani drgnie. Odpalił bez problemu, ale po 5 min. zdechł. Kolega twierdzi, że było jakieś zwarcie. Wyciągam swoje aku i odpalamy na kable(a właściwie 2 śrubokrety!). Składam swoje moto, a czas nieubłaganie ucieka. Ruszamy i po 2 km drag strzela, prycha i gaśnie na amen. Przez te problemy techniczne nie zatankowaliśmy poprzedniego wieczora i jedziemy na rezerwie. Podpychamy draga do CPNu – zamknięty ! No przecież k..wa jest niedziela rano. Ciemno jak w d… i południowcy śpią w najlepsze, bo balowali całą noc. Następna stacja w miasteczku też zamknięta. Najbliższa 25km na autostradzie. Biorę latarkę i sprawdzam paliwo w dragu – jest jeszcze sporo. O w mordę! Jest problem! Regulator lub alternator lub jeszcze coś innego. Serwis niezbędny. Prom wypływa raz w tygodniu. Jak się spóźnimy przepada kasa za domki na Maderze i bilety promowe. Trzeba podjąć męską decyzję. Drag ma ubezpieczenie. Dzwonimy na assistance podajemy namiary na stację, kolega zostaje z padniętym Dragiem. Ma przyjechać laweta i zabrać go do Lizbony. Żegnamy kolegę i na koń. Szybkie tankowanie bez zdejmowania kasków i decyzja. Trzymamy się planu choć napięty jak gumka od gaci. Najpierw Cabo da Roca później Lizbona i do Portomayo. Do 12.00 powinniśmy dać radę.
Wypruwam wszystkie flaki z yadzi (nie schodzimy poniżej realnych 140km/h na autostradzie), po serpentynach wjeżdżamy na Cabo, szybkie foty i do Lizbony.


Uploaded with ImageShack.us
Mamy szczęście, że jest niedziela – pusto wszędzie, można pałować ile wlezie. Przez Lizbonę przelatujemy jak wicher. Ale widoki!! Szybka fota pod Pomnikiem Zdobywców i dalej odkręcamy na maksa.


Uploaded with ImageShack.us
Przed Portomayo zaczyna być krucho z paliwem. Zapala mi się rezerwa. Kolega na KTMie też widzi świecącą kontrolkę. Nagle znak : Portomayo 38km. Macham, żeby zapi….ć dalej. Jest 11.45. Dojedziemy na rezerwie. Wpadamy na odprawę o 12.05. Okazuje się, że prom jest spóźniony o 2,5h.
O K…WA!!!!!!!!!!!!!
Cdn.
_________________
XVS950A
 
 
PASS 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Wiek: 61
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 76
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-05-23, 11:40   

Emil napisał/a:
Panowie odbiegamy od tematu - PASS kontynuuj (P.S. ja mam rekord oszczędności 3,7L/100km - wracając z majowego weekendu nad Balatonem)


:brawo: Mi najwięcej udało się przejechać 320km do rezerwy :(

Kończę dzień piąty:
Obsługa promu ustawia nas z boku, przed kolejką samochodów. Grzeje nieźle (ok.28st.) i pełne słońce. Część osób wyskakuje z ciuchów motocyklowych i zakłada „cywilki” czyli jeans i T-shirt. W końcu to 22godz. bez motocykla. Bielizna termoaktywna sprawuje się znakomicie. Brubeck chłodził super, Lidlowy komplet tez dawał radę, ale jest raczej na niższe temperatury. Nie przeszkadzała nawet niewypinana membrana w moim Buse. Dla zabicia czasu idziemy do baru w hali odpraw. Kawa, kanapki, piwo( pojemność 200ml – można spokojnie wypić i jechać). W końcu otwierają bramę i pozwalają wjechać. Panienka od armatora, w śmiesznym kapelusiku sprawdza bilety zdrukowane z internetu i dowód . Wjeżdżamy do środka i ustawiamy maszyny w sposób, który wskazuje obsługa. Przypinają motocykle pasami do specjalnych uszek w podłodze. Bierzemy podręczny bagaż i jedziemy windą na pokład 6. W ramach oszczędności wzięliśmy miejsca siedzące, a nie kabiny z łóżkami( różnica 340euro!).


Uploaded with ImageShack.us

Przedziały prawie puste – o tej porze jest mało turystów, z reszta większość i tak lata samolotem – dużo taniej. Instalujemy się na najwyższym pokładzie z barem i basenikiem ( w kabinach duszno) obserwując przygotowania do wypłynięcia.


Uploaded with ImageShack.us
Po dobrej godzinie startujemy. Wszyscy obserwują manewry pilota portowego, który po chwili wysiada z promu na małą łódź i stery przejmuje kapitan. Słychać, jak zwiększa prędkość. Z naszego GPSa wynika, że zasuwamy 40km/h!


Uploaded with ImageShack.us
Po chwili otwierają bar przy basenie, pijemy piwo chłodząc się atlantyckim wiatrem. Żyć nie umierać! Po jakimś czasie przyłącza się do nas lokalny biker Joao. Gadamy, pijemy. Nagle na stoliku pojawia się flaszka lokalnego bimbru z jakichś egzotycznych owoców(specjalność Maderyjczyków). My rewanżujemy się flaszką whisky. Nawet nie zauważamy, jak robi się ciemno i zamykają bar na pokładzie. Wokół tylko woda.


Uploaded with ImageShack.us
Wiatr chłodzi już za mocno, więc jeszcze małe piwko w sali balowej pod pokładem, gdzie muzyka i zabawa trwa w najlepsze. Wszyscy mocno wyluzowani idą spać. ;D
Cdn.
_________________
XVS950A
 
 
PASS 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Wiek: 61
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 76
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-05-23, 16:45   

Dzień szósty

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Ten lokalny napitek ( a może mieszanka napitków)daje się we znaki pomimo wczorajszego obfitego obiadu (na koszt armatora- rekompensata za opóźnienie promu). Po śniadaniu zalegam na górnym tarasie z dwoma butlami wody mineralnej i wypatruję wyspy. Coś się pojawia na horyzoncie. Falstart. To Porto Santo – mniejsza, choć też zamieszkała wyspa. Wreszcie ok. 15.00 widać Maderę z charakterystycznym pasem lotniska na betonowych palach. Co chwila ląduje lub startuje samolot.


Uploaded with ImageShack.us

Jeszcze godzinka i dobijamy do portu. Jesteśmy w stolicy Madery- Funchal. Wskakujemy na maszyny i w drogę. GPS robi nam psikusa i wyprowadza w jednokierunkową uliczkę. Niby nic, ale uliczka wznosi się w górę pod kątem ok. 40stopni, a na końcu znak ustąp pierwszeństwa! Główną od góry, pod kątem prostym auto za autem! Nie ma się gdzie zatrzymać w 7 sprzętów. Błyskawicznie przypominam sobie zasady ruszania z nożnego hamulca. No ładne górki tu mają. :shock: Ta uliczka na zdjęciu to jedna z szerszych i łagodniejszych w mieście.


Uploaded with ImageShack.us
Po kilku zjazdach i podjazdach docieramy do dwupasmówki i znajdujemy stację benzynową. Po tankowaniu pędzimy na wschodni kraniec wyspy, do miejsca zakwaterowania. To jakieś 35km po krętej, pełnej tuneli drodze(ograniczenie do 110km/h). W pewnym momencie z pełnej słońca drogi wpadamy w tunel. Chwilę trwa zanim wzrok przyzwyczaja się do ciemności (choć lampy w tunelu się palą). Zaraz za wjazdem długi, dość ciasny lewy winkiel. Za późno się orientuję i za słabo składam, zaczyna wynosić mnie na ścianę tunelu. O kurde! Pogłębiam złożenie na maksa i szoruję podestem przez dłuższą chwilę – nie mam już wyjścia albo wyjdę albo po wycieczce. W końcu droga się prostuje i przechodzi w prawy zakręt. Oddycham z ulgą. Gacie mokre! A było na znaku 110 to zachciało się zapie…ć 130!!! Następna nauczka!
W końcu docieramy do Canical. Wita nas właściciel domków. Rozdziela spanie na chałupy – w jednej 3 w drugiej 4 osoby. Trafiam domek z basenem, nad którym później odbywa się większość naszych męskich „dyskusji”.


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us
Domki wyposażone super. Jest wszystko. Pralka, lodówka, w pełni wyposażona kuchnia, bilard, internet, sprzet HiFi, łazienki. Można spokojnie mieszkać.
Koszt wynajmu 1350 euro za 6 dni na 8 osób. Zostało nas 7 wiec podzieliliśmy 1000euro(350 było zaliczką) na siebie. Pierwotnie miało być 9 osób więc wyszłoby taniej :|
Cdn.

[ Dodano: 2011-05-23, 22:42 ]
Po zakwaterowaniu udajemy się na piechotę do Canical. Idziemy w dół, w kierunku oceanu

Uploaded with ImageShack.us
Po drodze widzimy widzimy m.in. takie kwiatki:

Uploaded with ImageShack.us
Ciut dalej jest miejscowy bar; w celu wyjścia z szoku zapodajmy miejscowego browara w cenie 1euro/szt.

Canical to spokojne miasto portowe, choć obsługuje cały przeładunek towarów dla wyspy. Kiedyś było bazą wypadową poławiaczy wielorybów.


Uploaded with ImageShack.us
Chcemy zrobić jakieś zakupy w celu doposażenia lodówki. Jest dość późno i trudno znaleźć otwarty sklep. W końcu się udaje. W międzyczasie część ekipy ląduje w restauracji, gdzie serwują same ryby. Reszta, bez porozumienia, dociera w to samo miejsce po pół godzinie. Co to znaczy mieć nosa. :8 Właściciel knajpy przynosi olbrzymią tacę ze świeżymi rybami i pyta, które wybieramy. Większość bierze „espadę” – rybę, która jest łowiona z dużych głębokości tylko w pobliżu Madery i jest jednym z obowiązkowych doznań kulinarnych na wyspie. Smakuje wyśmienicie. Do tego białe wino – jesteśmy w siódmym niebie. :yahoo: Fajnie się siedzi na tarasie restauracji, ale jutro dość napięty plan. Płacimy (ceny jak na Starym Rynku w Poznaniu, ale nie jak u Magdy Gesslerowej) i udajemy się w stronę spania.


Uploaded with ImageShack.us

Po drodze pada propozycja zdobycia o świcie wschodniego skraju wyspy (parking 6km od naszych kwater; później pieszo w góry) w celu popełnienia pamiątkowych fotek o wschodzie słońca.
Generalnie wszyscy są za, ale entuzjazmu nie widać.
cdn

[ Dodano: 2011-05-24, 15:06 ]
Dzień siódmy
O 6.40 stawia się 6 sprzętów na powitanie słońca. Rune śpi. Poprzedniego dnia zdjąłem wszystkie kufry i szybę, żeby mieć swobodę w manewrowaniu motocyklem. Szybko dojeżdżamy do ostatniego ronda na wschodzie wyspy. Parkujemy i na piechotę zdobywamy wulkaniczne góry.


Uploaded with ImageShack.us
Po godzinie marszu okazuje się, że jesteśmy w 1/3 odległości do celu. Odpuszczamy, bo słońce już dawno wzeszło. Tylko ambitny kierownik wycieczki idzie dalej.


Uploaded with ImageShack.us
Uprzedzamy go, że wracamy na śniadanie. Ciężko łazi się po górkach w motocyklowych ciuchach i z kaskiem w ręku. Przed nami objazd całej wyspy w koło(ok.200km). Pamiątkowe foty i do domku.

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us

Po śniadaniu jedziemy na objazd wyspy. Zaczynamy od północnej strony. Zaliczamy po kolei atrakcje turystyczne i punkty widokowe, których opis byłby zbyt długi. W pewnym momencie miejscowi informują nas, że nie ma przejazdu dalej. Nie wierzymy. Rzeczywiście drogi nie ma. Jest tylko osuwisko, które zgarnęło ze 100m asfaltu. Tylko piach i kamienie. Widzimy asfalt, na który chcielibyśmy się dostać, ale jest to niemożliwe nawet dla enduro. Jedyny objazd przez Funchal. Plany legły w gruzach tak jak droga przed nami. Decydujemy się na objazd, co pochłania dużo czasu. W końcu udaje się wyspę objechać i to częściowo starą drogą, która jest po prostu skalną półką nad oceanem. Widoki i wrażenia nie do opisania. Po wielu perypetiach (niegroźna gleba XJta, brak paliwa, który zmusza nas do dołożenia po ciemku licznikowych 5km – ale w pionie do góry różnica poziomów to prawie 1000m!!) itp. Docieramy do Canical. Ręce bolą od niekończących się winkli, zjazdów i podjazdów. Niektóre są tak strome, że maszyna rozpędza się nawet na 1 biegu i trzeba non stop dohamowywać. Kilka razy zapala mi się na takich stromiznach lampka oleju choć wiem, że poziom oleju jest dobry. Midnight nie jest stworzony na takie ekstrema. Czysty hardcore! Zamiast 200km zrobiliśmy ok. 300km. Daliśmy sobie do pieca ostro, więc lokalny browar nad basenikiem smakuje wyjątkowo.


Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us

[ Dodano: 2011-05-24, 15:20 ]
PS. Zapomniałem dopisać, że wróciliśmy ok. 23.00 - 16 godzin na moto z przerwami na posiłki.
cdn.

[ Dodano: 2011-05-24, 16:33 ]
A tak wyglądają drogi na wyspie. Góra lub dół, w lewo lub w prawo. Opcja długa prosta tam nie istnieje ;D
PS. Wracając poznaliśmy dwóch motocyklistów z Madery na plastikach. Jechali do Hiszpanii polatać po tamtejszych drogach - u siebie nie mieli się gdzie rozpędzić :hahaha:


Uploaded with ImageShack.us

[ Dodano: 2011-05-24, 22:51 ]
Dzień ósmy


Jeszcze nad basenem podejmujemy decyzję, że jutro nie wszyscy jadą zgodnie z planem. Ponieważ trasa wiedzie na Pico de Arierio (1810m npm) i okoliczne górki, a jest dość długi odcinek szutru, cruisery zostają. Kolega z XJty też zostaje, chce się wyspać i odreagować wczorajszą glebę. Chopaki ruszają po śniadaniu, a ja uruchamiam pralkę i byczę się do południa nad basenem. Trochę luzu się przydaje :yahoo: . Uruchamiam swojego GPSa i zonk! :shock: Automapa Europy nie obejmuje Madery! Ekran pokazuje, że jestem na oceanie. Ok. 12.00 ruszamy z Rune do stolicy. Oznakowanie dobre, trafiamy do centrum bez problemów. Parkujemy na jednym z wielu miejsc dla motongów.


Uploaded with ImageShack.us
Madera to wyspa kwiatów. Drzewa zamiast liści maja same kwiatki. Żałujemy, że przyjechaliśmy o 2 dni za późno – w weekend było tradycyjne święto kwiatów z paradami, wystawami itp. – jak karnawał w Rio!


Uploaded with ImageShack.us
Oglądamy tylko pozostałości po wspaniałej zabawie. :placze:


Uploaded with ImageShack.us
Na końcu głównego deptaka Funchal jest katedra – niestety zamknięta. A przed katedrą pomnik Jana Pawła II!! Jest jeszcze jeden Polski akcent – popiersie Piłsudskiego na jednej z ulic starego miasta. Marszałek bywał tam onegdaj!


Uploaded with ImageShack.us
Później odwiedzamy targ rybny i kwiatowy, jemy obiad w restauracji najbardziej oblężonej przez miejscowych(za całkiem przyzwoite pieniądze), włóczymy się trochę po mieście w celu zakupu pamiątek i wracamy nad nasz basenik na zimne piwko. Czekamy na „górską” ekipę kontemplując całkiem udany dzień.


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us

“Górale” też wracają zadowoleni, ( pewnie dlatego, że pozbyli się balatsu chopperowego :hahaha: ). Zaliczyli najwyższe górki na wyspie i niegroźną glebę jednego GS na odcinku, którego nie ma na mapie. Cruisery by nie przeszły. Ale co to dla zdobywców Nord Cap i Kazachstanu, tudzież innych bliższych i dalszych okolic! Resztę wieczoru spędzamy nad basenem delektując się winem Madera i kubańskimi cygarami. Planujemy jutrzejszą trasę.


Uploaded with ImageShack.us
Cdn.

[ Dodano: 2011-05-25, 16:59 ]
Dzień dziewiąty

Plany na dziś to zwiedzanie stolicy Madery. Żeby nie było za prosto po drodze Monte z piekielnymi podjazdami po drodze szerokości 3m bez barierek. Od jakiegoś czasu jeżdżę w jeansach Helda. Temperatura pow. 20st.C, choć wczoraj i przedwczoraj było pochmurno, nic nie kropiło. Nagle nadciąga czarna chmura i zaczyna dość mocno padać. Jadę bez szyby, więc po chwili cała woda z kurtki leci na spodnie. Między zakrętami udaje mi się wyjąć komórkę z jeansów i schować do wodoodpornej kieszeni kurtki. Zatrzymujemy się, część ekipy się przebiera, ale ja nie mam w co! Chowam tylko plecak z aparatem foto do kufra Valkyrie i jadę dalej z mokrymi, ciężkimi spodniami. Docieramy do Funchal, zwiedzamy miejsca, w których nie byliśmy wczoraj. Spotykamy się też z Renatą – Polką, która mieszka na wyspie od 9 lat. Przy kawie opowiada o mieście. Przelotne regularne opady nasilają się, ale nadal jest ciepło – wręcz duszno. Ekipa wybiera się jeszcze do wioski zakonnic tj. Curral das Freiras. Postanawiam z Rune zostać w Funchal i poczekać, aż przestanie padać. Włóczymy się po mieście i przy okazji kupujemy jakieś drobiazgi dla rodziny.



Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us

W przerwie między “prysznicami” docieramy do domków. Jeansy trochę przeschły, ale nie do końca. Jednak tex nawet bez membrany byłby dyżo lepszy!
Resztę wieczoru spędzamy tradycyjnie nad basenem, bo przestało padać.

Dzień dziesiąty

W nocy burza. Leje jak z cebra do południa



Uploaded with ImageShack.us

Postanawiamy nie ruszać się nigdzie, rozpalamy w kominku i przygotowujemy się do jutrzejszego wyjazdu. Muszę podjechać na pocztę wysłać widokówki, bo to ostatni dzwonek. KTM i GS jadą ze mną. W międzyczasie wychodzi słońce więc postanawiamy wybrać się na kawę do niedalekiego Machico – turystycznej miejscowości dużo większej od Canical. Tam już widać turystów, spotykamy nawet parę z Polski, ale są mało komunikatywni. Włóczymy się po mieście i nad oceanem ze 3godz. i wracamy. Wieczorem idziemy do portu na pożegnalną kolację. Znajdujemy małą, niepozorną knajpę, która serwuje owoce morza. Jedno danie, które widać poniżej od 3,50 do 5 euro!!. Żałujemy, że to ostatni wieczór na wyspie.


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us


Uploaded with ImageShack.us

Wracamy dośc późno, ale w znakomitych nastrojach ;-)
Jutro rano wyjazd.

[ Dodano: 2011-05-26, 01:24 ]
Dzień dziesiąty

Prom mamy o 10.30. Ok. 9.00 przyjeżdża właściciel domków i informuje nas, że nasz środek transportu na kontynent już jest w porcie. Prom pływa w kólko-Portugalia-Madera-Kanary-Portugalia. Żegnamy się z właścicielem i na czas dojeżdżamy na odprawę. Znów ta sama procedura tylko, że jest więcej aut i osób. Policja chce nas wysłać na koniec kolejki aut( myknęliśmy bokiem, jak to motocykliści ;-) )ale obsługa promu puszcza nas od razu. Nauczeni doświadczeniem poprzedniego rejsu zajmujemy miejsca przy basenie i przyglądamy się załadunkowi. Wjeżdżają osobówki, motongi, Tiry i koparki. Na koniec załadunku pęka jedna z cum trzymająca prom przy nabrzeżu o grubości ok. 30cm. Wiatr jest spory i buja łajbą. Obsługa olewa temat i za 5 min. wychodzimy z portu. Uskuteczniamy leżakowanie na zewnątrz, ale w motociuchach. Reszta pasażerów( w krótkich spodenkach) pochowała się pod pokładem- wieje! Po południu bar, zabawa z grupą animacyjną, która organizuje czas nudzącym się pasażerom, żarcie i spanie. Nad ranem ostro buja i silniki zwalniają. Ok. 9.00(już powinniśmy być w Portimao) komunikat przez szczekaczki – opóźnienie 4,5godz. z powodu problemów technicznych. I znów nasz plan idzie się ……! Na szczęście marynarze dają do pieca i spóźniamy się tylko ok. 2,5h. Lunch na koszt kapitana  Po wylądowaniu na najbliższej stacji benzynowej KTM łata dziurę po gwoździu i zasuwamy dalej.
Nie będę już nudził trasą do Polski. W każdym razie jedziemy tak: Gibraltar-Malaga-cudowne winkle po Andaluzji(chyba nikt nie ma tak zajeb…ch asfaltów jak Hiszpania-nawet na drugorzędnych drogach!)- tor Formuły I w Jerez po drodze ,Walencja- Barcelona- przez Francję do Szwajcarii z ichnimi Alpami w poprzek, Monachium i do domku. (Część południowa wali przez Austrię i Słowację, część zachodnia przez Niemcy).
Wszyscy się jakoś szczęśliwie pozbierali w domkach.



Kilka spostrzeżeń i rad z podróży:

1. Nie zabierać banknotów o dużych nominałach – 100euro nikt nie chce przyjąć- boją się falsyfikatów
2. Karta tylko kredytowa (z wypukłymi cyframi), płatniczych nikt nie honoruje – chyba, że wypłata gotówy z automatu.
3. Zawsze mieć pełną i łatwodostępną kieszeń drobnych – autostrady, toalety, bary itp.
4. Żadnych jednoczęściowych kondonów – albo się pocisz jak szczur, albo walczysz z zakładaniem(zdejmowaniem). Jeśli kondon to dwuczęściowy z kieszeniami – zawsze można się szybko rozebrać lub ubrać bez pomocy osób trzecich. Najlepszym rozwiązaniem są 3 częściowe teksy – przemoknie ci góra- zdejmujesz i zakładasz suchą membranę. Góra wyschnie w 5 sekund i nie czujesz wilgoci. Dżinsy są dobre na lans po mieście. Mokre ważą tonę i nie chcą schnąć!
5. Żadnych nowych, niesprawdzonych części garderoby – z nowym kaskiem walczyłem tydzień( w końcu się ułożył i doregulował, ale co mnie wk…ł to historia).
6. Tankować przed zapaleniem się rezerwy- postój i czekanie na dowiezienie paliwa kosztuje dużo nerwów i kasy.
7. Nie zatrzymywać się w Niemczech na autostradowych parkingach, nawet na sikanie – tylko na tych dużych ze stacjami benzynowymi i barami. Szwaby robią łapanki i trzepią wszystko, co ma obce rejestracje.
8. Zamontować łatwodostępne uchwyty na napoje – bardzo łatwo się odwodnić.
9. Buty najlepiej z membraną – zawsze suche.
10. Na nieznanych winklach trzymać się znaków – lokalesi znają drogi na pamięć więc popie..ją ile się da. Ty możesz zostać zaskoczonym.
11. Zabrać zestaw naprawczy do opon z nabojami CO2 – nigdy nie wiadomo kiedy złapiesz gwoździa.
12. Bielizna termoaktywna bardzo zwiększa komfort podróży.
13. Blenda w kasku to nie okulary przeciwsłoneczne – jeśli wejdą pod kask bierz dobre okulary.
14. Na zachodzie bikerzy rzadko podnoszą ręce – częściej pozdrawiają się nogami :-)
15. Twój GPS może nie mieć wszystkich map – sprawdź przed wyjazdem!

I to by było na tyle. Jak coś ważnego wpadnie mi do głowy to dopiszę. Mam nadzieję, że udało mi się przekazać choć ciut informacji na temat 2tygodniowej objazdówy po Europie.

LEWA W GÓRĘ!
_________________
XVS950A
 
 
Ziółek 



Model: DS 125
Rocznik: 1997
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1425
Skąd: 4 planeta
Wysłany: 2011-05-27, 12:31   

Podbijam bo "widoczność" spadła. lol
_________________
"Mówimy sobie na Ty. Nie ma między nami jakichś zadrażnień. Czujemy się fantastycznie w naszej grupie."
 
 
dragini 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2007
Dołączyła: 18 Paź 2008
Posty: 853
Skąd: Legnica
Wysłany: 2011-05-27, 13:17   

Widoczność spadła bo na forum nie było widać czy są nowe wpisy z kolejnych dni dopiero jak wlazłam w temat to się okazało że jest dalszy ciąg.
_________________
Nie ma jej ....., nie ma ........nie......
 
 
PASS 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Wiek: 61
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 76
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-05-27, 23:59   

dragini napisał/a:
Widoczność spadła bo na forum nie było widać czy są nowe wpisy z kolejnych dni dopiero jak wlazłam w temat to się okazało że jest dalszy ciąg.

Scalało wpisy , wiec nie było widać ruchu w temacie. Może i lepiej :wstyd: I nie mogłem edytować postów, bo temat był za stary :cry: I widze, że zniknęło zdjęcie morskich specjałów, ale to wina zółtej żaby lub cenzura obyczajowa :poddajesie:
Zapodam tu to samo:
_________________
XVS950A
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group