YAMAHA XVS 650, 950, 1100, 1300, 1600, 1700, 1900 FORUM

Zdjęcia, filmy i trasy - Wyprawa motocyklowa na Matapan

yapkovitz - 2013-07-04, 12:17
Temat postu: Wyprawa motocyklowa na Matapan
W dniach 15-30 czerwca 2013 r. brałem udział w motocyklowej wyprawie na Matapan, który jest najdalej na południe wysuniętym przylądkiem greckiego Peloponezu.

W skłąd ekipy jadącej na Matapan weszli:
- Jorgis na Yamaha 950 Midnight Star,
- Waldemar na Honda NT700A Deauville,
- Krzysiek na Yamaha Drag Star 650 Custom
oraz ja na Kawasaki VN 2000 Classic.

Jechalismy przez Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Macedonię, Grecje oraz Czechy.
Na moim sprzecie zrobilem ponad 6200 km - startowałem z podwarszawskich Ząbek, natomiast reszta ekipy jechała z Ełku, wiec zrobili wiecej km niż ja.

Poniżej pare fotek z wyprawy, juz wkrótce zaczne wrzucać relacje z poszczególnych dni wyprawy.

DRAGON - 2013-07-04, 12:50

yapkovitz, nic tylko pozazdrościć ;p . Moze kiedyś....... Dawaj więcej fotek ;D
spining - 2013-07-04, 13:48

fju,fju; piekna wycieczka
czekamy na foto-relacje

robert_p (vel Hipis) - 2013-07-04, 14:48

Super wyprawa !
Z niecierpliwością czekam na Twoją relację , podaj trochę danych o długości przejeżdżanych odcinków, miejscach noclegowych itp. itd

jacala - 2013-07-04, 15:32

piękna trasa, zapodawaj zdjęcia
yapkovitz - 2013-07-04, 16:59

Zgodnie z prosba, w relacji z danego dnia bede podawal ilosc przejechanych kilometrow oraz miejsce noclegu, z linkiem do obiektu, w ktorym spalismy :dumny:
burza - 2013-07-05, 07:58

yapkovitz pięknie kurwa, pięknie ;D
robert_p (vel Hipis) - 2013-07-05, 08:42

yapkovitz napisał/a:
Zgodnie z prosba, w relacji z danego dnia bede podawal ilosc przejechanych kilometrow oraz miejsce noclegu, z linkiem do obiektu, w ktorym spalismy :dumny:


Super , wielkie dzięki :brawo:

yapkovitz - 2013-07-05, 09:59

Dzień pierwszy, sobota – 15 czerwca 2013 r.

Pobudka godzina 6.00, niebo nad Ząbkami tradycyjnie lekko zachmurzone. Niezbyt szybkie śniadanie, ponieważ dzisiaj mam do przejechania tylko 280 km, planuję około południa dojechać do Mielca i iść na imprezę do przyjaciół. W niedzielę jestem umówiony w Łańcucie z ekipą z Ełku, która cała sobotę ma przeznaczyć na jazdę ścianą wschodnią. Około godz. 7.00 budzi się mój młody i każe sobie zrobić śniadanie, zwierzaki zostały już wcześniej nakarmione. Schodzę do garażu, sprawdzam czy wszystkie bagaże są dobrze zamocowane na Kucyku (Vulcan 2000), którego następnie wyprowadzam z garażu. Ok. godziny 8 żegnam się z rodziną i wyjeżdżam w trasę, na liczniku Kucyka jest 10 747 mil, zaczyna się przygoda. Niespiesznie toczę się przez Warszawę, następnie kieruję się w stronę Góry Kalwarii i jadę na południe Polski. Mijam budzące się do życia wsie i miasteczka, w Sandomierzu przejeżdżam przez Wisłę i jadę w kierunku Baranowa Sandomierskiego. Wciąż jadę tempem spacerowym, nigdzie się nie spieszę, od czasu do czasu wyprzedzają mnie inni motocykliści na swych błyszczących plastikowych ścigaczach. Ok. godz. 12.30 wjeżdżam na teren posiadłości moich przyjaciół, umawiamy się na wieczorną impreze, następnie jadę dalej do moich rodziców. Po przejechaniu ok. 500 metrów zatrzymuje się przed domem rodziców. Wieczorem z przyjaciółmi rozkoszujemy się smakiem żubrówki. Jutro kolejny dzień wyprawy, poznam pozostałych uczestników.

[ Dodano: 2013-07-17, 12:02 ]
Dzień drugi, niedziela – 16 czerwca 2013 r.
Czas wstać i ruszać dalej w drogę. Szybkie śniadanie, sprawdzenie czy wszystko spakowane, pożegnanie z rodzicami i w drogę. Ok. godz. 7 rano jazda lasami na trasie Mielec-Rzeszów jest sama przyjemnością, cisza, spokój, zapach żywicy i słońce prześwitujące przez drzewa. Po godz. 8 przejeżdżam przez Rzeszów i zatrzymuje się na stacji benzynowej przed Łańcutem, do Kucyka nalewam benzyny a w siebie wlewam cole i energetyka. Sprawdzam na tablecie jaka będzie pogoda w drodze na Węgry, będzie ciepło, bardzo ciepło i bez deszczu. Czas ruszyć żeby poznać pozostałych uczestników wyprawy, po kilkunastu kilometrach dojeżdżam pod zamek w Łańcucie i dzwonie do Jorgisa że już jestem. Przed 9 Jorgis wyjeżdża z zamkowej bramy, jest sam, pytam więc gdzie reszta wycieczki, okazuje się że Krzysiek i Waldemar śpią w innym hotelu. Czekamy na nich ok. półgodziny, jednak nie przyjeżdżają, Jorgis dzwoni do Waldemara i informuje go, że ruszamy i będziemy na nich czekać na pierwszej stacji benzynowej w kierunku na Rzeszów. Zatrzymujemy się z Jorgisem na stacji benzynowej, parę minut później dojeżdżają do nas Krzysiek z Waldemarem. Chłopaki tankuja sprzęty i możemy ruszyć dalej. Jorgis jedzie na Yamaha 950 Midnight Star, Waldemar na Honda NT700A Deauville, Krzysiek na Yamaha Drag Star 650 Custom orazz ja na Kucyku. Tempem spacerowym toczymy się do granicy polsko-słowackiej, którą przekroczymy w Barwinku. Przed granicą robimy postój, rozmawiamy z kierowcą tira o trasie, która zamierzamy przejechać. Po wypiciu kawy ruszamy w drogę, która prowadzi górkami i dolinami, wjeżdżamy na Słowację, widoki takie same jak w Polsce i czasami trafiają się napisy w języku polskim. Dojeżdżamy do Presova, pomimo zakazu wjazdu dostajemy się motocyklami na starówkę. Stawiamy motocykle w bocznej uliczce, z Krzyśkiem idę na obiad, natomiast Jorgis z Waldkiem pilnują sprzętów. W knajpie zamawiamy knedliczki z sosem z jelenia, ja dodatkowo proszę o herbatę, natomiast Krzysiek bierze bezalkoholowe piwo. Po sposobie podania herbaty, komentuję że chyba za herbatę zapłacę więcej niż Krzysiek za piwo. Jak się okazało moja herbata była wybrykiem, ekstrawagancją i faktycznie kosztowała więcej. Wracamy do reszty ekipy, której dajemy trochę czasu na zwiedzenie Presova. Po prawie 2 godzinnym odpoczynku ruszamy w stronę węgierskiej granicy, na której spotykamy paru węgierskich grajków-naciagaczy. Po krótkim koncercie w ich wykonaniu ruszamy w dalszą drogę. Na najbliższej stacji benzynowej za pare tysięcy forintów kupujemy winiety oraz udzielamy wyczerpujący informacji Węgrom o kosztach zakupu motocykli, którymi jedziemy. Lecimy węgierskimi autostradami, pełnymi dziur oraz kolein na prawymi pasie, zrobionymi przez stada wędrujących tirów. Zauważam bardzo ciekawe rozwiązania, płotek zabezpieczający przed wejściem zwierząt na autostradę, zrobiony jest z drewniany pali, na które jest naciągnięta siatka, natomiast ekrany wygłuszające bardzo przypominają drewniane płotki sprzedawane w polskich marketach budowlanych. Na jednym z postojów pytam Jorgisa ile zostało do noclegu, w odpowiedzi słyszę że ok. 150 km, praktycznie do końca wyjazdu każdego dnia będę słyszał że do noclegu zostało ok. 150 km. Po godz. 18 wjeżdżamy do Hajduszoboszlo i szukamy noclegów. Na jednym ze skrzyżowań Jorgis jedzie prosto, natomiast Krzysiek z Waldemarem skręcają w prawo, a ja jak ta żaba w dowcipie (mądre zwierzęta w prawo, piękne w lewo), przecież się nie rozerwę. Zostaje na skrzyżowaniu jako czekający na Jorgisa lub Waldka z Krzyśkiem, jednak nikt nie przyjeżdża, a ja uświadamiam sobie że się zgubiłem w węgierskim mieście. Ruszam powoli przed siebie, mając nadzieje że znajdę resztę ekipy, jednak nadzieja jest matka głupich, zatrzymuje się w centrum Hajduszoboszlo i wykonuję telefon do Jorgisa żeby mnie uratował. Po kilkunastu minutach dzwoni Jorgis że czeka na mmnie po drugiej stronie ulicy, faktycznie jest. Dojeżdżam do niego łamiąc troche węgierskich przepisów, np. jadąc po deptaku. Zmęczeni jak konie po westernie docieramy do pensjonatu "Magic Holiday Vendeghaz", gdzie już jest Waldek z Krzyśkiem. Dodam tylko że wszystkie noclegi miałem zarezerwowane przez stronę booking com. Rozpakowanie rzeczy, na kolację mały chińczyk, Waldek z Krzyśkiem idą pozwiedzac miasto, natomiast Jorgis i ja siadamy na tarasie i rozpoczynamy nocne Polaków rozmowy przy Gorzkiej Żołądkowej. Nad nami gwiaździste węgierskie niebo, co zapowiada bardzo ładna pogodę następnego dnia, czuć intensywnie węgierską roślinność. Z miasta wraca reszta ekipy, kończymy Żołądkową i idziemy spać

[ Dodano: 2013-07-23, 11:12 ]
Budzę się w olbrzymim małżeńskim łożu, z lekko kiczowatym złotym wykończeniem. Na śniadanie zjadam małego chińczyka plus kawa 3 w 1. W tzw. międzyczasie zjawiają się Krzysiek z Waldkiem, którzy przynoszą ze sobą świeżo upolowaną węgierską żywność. Po śniadaniu schodzimy do motocykli, gdzie spotykamy Jorgisa i zaczynamy pakowanie przed wyjazdem. Po godz. 9 opuszczamy Hajduszoboszlo i kierujemy się w stronę Rumunii. Jedziemy fatalnymi drogami przez węgierskie wsie i miasteczka. W narastającym upale przejeżdżamy przez granicę węgiersko – rumuńską, witają nas kominy z których wydostają się kłeby gęstego dymu. Pierwsze zetknięcie z Rumunią nie jest pozytywne. Po krótkim postoju za przejściem granicznym, jedziemy dalej w kierunku na Arad. Po kilkudziesięciu kilometrach zatrzymujemy się na parkingu żeby odpocząć ponieważ upał jest potworny. W restauracji zamawiamy narodowe rumuńskie potrawy. Okazuje się że ja zamówiłem zupę gulaszową z położona obok na talerzu bardzo ostrą papryką. Po posiłku udałem się do ubikacji, nie widziałem że po zupie gulaszowej z papryką należy umyć ręce, niestety nie uczyniłem tego, miałem dziwne wrażenie że moja męskość jest przypiekana płonącym węglem. Po tej niezbyt fajnej przygodzie wjeżdżamy na bardzo dobra autostradę i jedziemy do Timisoary. Od wyjazdu z Polski, dopiero w Rumunii jedziemy dobrymi drogami, o dziurawych słowackich i węgierskich drogach nie warto wspominać. Wjeżdżamy do zakorkowanej Timisoary. Żar bucha na nas z góry i z silników sprzętów, otaczają nas spaliny, nikt jednak nie powiedział że będzie prosto, łatwo i przyjemnie. Tocząc się powoli przez miasto mamy szanse zobaczyć bardzo ładne rumuńskiego dziewczyny i kobiety. Nawet panie stojące przy drodze i handlujące swoimi wdziękami są bardzo ładne. Po wyjeździe z Timisoary, robimy postój na stacji benzynowej, tankuje Kucyka oraz wypijam kawę z termosu, który towarzyszy mi w każdej motocyklowej wyprawie. Krzysiek natomiast wylewa na siebie pare butelek wody. Każdy ma inny sposób żeby się trochę ochłodzić. Po odpoczynku kierujemy się w stronę Serbii. Naszym oczom ukazują się krajobrazy, prawie jak z amerykańskiej 66, prosta, doskonałej jakości droga prowadząca przez nizinę. Jedziemy i jedziemy wiele kilometrów, od czasu do czasu widać tylko stada owiec i pilnujących ich pasterzy. W trakcie tej miłej jazdy odfruwa jedna z moich przeciwsłonecznych nakładek na okulary. Jazda na południe Europy nie jest zbyt komfortowa, w sytuacji gdy prawie cały dzień na oczy i twarz pada słońce. No cóż trzeba być twardym a nie mętkim, jadę dalej. Dojeżdżamy do granicy rumuńsko-serbskiej, serbski pogranicznik pyta, „kuda jadu Polaki”, odpowiadamy że do Grecji, prosi o paszporty i zielone karty, po paru minutach możemy jechać dalej. Zmienił się krajobraz, jedziemy wśród pagórków porośniętych niezbyt wysokim lasem, krzakami. W miasteczku Gaj trochę się gubimy, tzn. gps prowadzi nas na tzw. okrętkę, wzdłuż i wszerz zwiedzamy miasteczko, po kilkunastu minutach jedziemy dalej w kierunku na Smederevo. Przejeżdżamy przez Dunaj, który robi na mnie niesamowite wrażenie, jak można wykorzystać rzekę w celach gospodarczych. Wzdłuż brzegu widać stocznie, porty oraz spora liczbę barek na rzece, szkoda że nie korzystamy w taki sposób z Wisły. Rozpoczynamy szukanie naszego noclegu w Smederevie. Przez ok. godzinę kręcimy się po mieście, w końcu pytając napotkanych Serbów, gdzie jest położony „Stasea Apartaments”, docieramy na miejsce. Pensjonat robi z zewnątrz bardzo dobre wrażenie, parkujemy sprzęt na malutkim wewnętrznym parkingu. Uprzejmy Serb prowadzi nas do naszych apartamentów, które składają się salonu, sypialni oraz łazienki, w środku normalnie full wypas, jest na bogato, czuje się dopieszczony. Biorę długi prysznic, następnie sprawdzam jak działa darmowe WiFi, niestety tablet łączy się z netem tylko na zewnątrz. Po godzinnym odpoczynku całą ekipa postanawiamy iść do najlepszej knajpki w okolicy, okazuje się że po sąsiedzku jest lokal, który spełnia nasze wymagania. Przy suto zastawionym stole ucztujemy parę godzin, jedząc serbskie potrawy narodowe, pljeskavica na kajmaku oraz jagnięcine z kociołka, wszystko popijając lokalnym winem oraz piwem. Niestety rano musimy jechać dalej, jutro planujemy kolejny nocleg spędzić w Macedonii. Żegnamy więc bardzo miłą kelnerkę i wracamy do naszych wypasionych apartamentów.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group