YAMAHA Drag Star FORUM
FAQFAQ  Mapa GoogleMapa Google  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czarnogóra 2016 by SOFT
Autor Wiadomość
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-06-28, 00:47   

Dzień 11
część 1

- Całą noc nie spaliśmy! - usłyszałem chwilę po przebudzeniu.
- Wy też? - zapytałem zdziwiony.
- Tak! Bo tak chrapałeś.
Oj jjjj joj... to chyba z tego chrapania tak mnie głowa boli — pomyślałem.
Tej nocy dzieliłem pokój z Piotrem i Jowitą. Szczerze mówiąc słowo "nocy" nie jest na miejscu. Raczej "ranka".
Więc o co chodzi? O te parę godzin nad ranem?....
Dzisiaj założenie soczewek do oczu było zdecydowanie trudniejsze. Palec z okiem nie mogły ustawić się w jednej linii.
Po porannej toalecie siły powróciły. Ciuszki na grzejniku także wyschły na pieprz.
Śniadanko w knajpce Jazzowej w postaci talerza serów i kawy zdziałało cuda. Byłem uratowany.
Jeszcze pożegnanie z obsługą i powoli mogliśmy się pakować.
Motocykle nocowały pod knajpką, więc przed ruszeniem w drogę zdjęliśmy blokady i linki zabezpieczające.
Mimo wczesnej pory słońce paliło niemiłosiernie. Dzień zapowiadał się pięknie.
Ruszyliśmy, zahaczając o ostatnią w Czarnogórze stację paliwową.
Jedziemy! Do granicy mamy tylko 30 km.
Trzydzieści najładniejszych kilometrów, jakimi kiedykolwiek jechaliśmy.
Droga E762 wije się między stromymi kamienistymi zboczami górskimi a malowniczym zielono-błękitnym jeziorem Pivskim. Droga pomiędzy tunelami nie jest złej jakości. Niestety leży na niej duża ilość głazów odrywających się od ścian. W tunelach asfalt jest kiepski i staje się coraz gorszy, im bliżej znajdujemy się granicy Bośni i Hercegowiny.
W pewnym momencie uderzenie oderwanego od skały głazu zakołysało moim prawie 400 kg motocyklem.
Zatrzymałem motocykl, zsiadłem i rozpocząłem oględziny.
Piotr zatrzymał się zaraz za mną.
- widziałeś to? Zapytałem Piotra, co to było?
- widziałem jak Cię rzuciło - powiedział Piotr.
Na szczęście strat nie było. Głaz prawdopodobnie uderzył w marynarski worek, który miałem przypięty do bagażnika. Ja i motocykl mieliśmy masę szczęścia. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej.
Jezioro Pivskie kończy się olbrzymią tamą. Rozpoczyna się gigantyczny kanion Pivy.
Przejeżdżamy przez mosty zawieszone tak wysoko nad rzeką, że z góry wygląda ona jak cieniutki strumień górski. Ruch pojazdów w tym miejscu już praktycznie nie istnieje. Pozwala to zatrzymać się na moście, popatrzeć i porobić parę zdjęć. W innych okolicznościach takie zachowanie byłoby niemożliwe.
Widoki w Kanionie Pivy są wspaniałe.
Powoli dojeżdżamy do granicy.
To przejście graniczne jest inne niż wszystkie. Inne, gdyż powstało w samym sercu kanionu, w miejscu gdzie Piva łączy się z Tarą. Po jednej stronie kanionu odprawiają nas celnicy Czarnogórscy, po przejechaniu przez solidny drewniany most odprawa prowadzona jest przez celników Bośni i Hercegowiny.
Nie zawsze jednak drewniany solidny most łączył te dwa kraje. Kilkanaście lat temu, zaraz po zakończeniu wojny przeprawa odbywała się mostem linowym wyłożonym drewnianymi deskami. Po obu stronach kanionu stacjonowały wojska (w tym polscy żołnierze pod egidą ONZ) gotowi w chwili zagrożenia przeciąć liny mostu.
- Dokumente molim, usłyszałem przy pierwszej budce wartowniczej.
- Proszę bardzo, paszport, dowód rejestracyjny — szybciutko podałem komplet dokumentów.
- poljak? - zapytał celnik
- tak, za mną jeszcze jedzie czterech.... 4 - pokazałem na palcach.
- aaaaa, polski motocyklisti ... możete ici.
Oddał paszport i wskazał na most.
Możecie wierzyć lub nie ale polski paszport w trybie ekspresowym otwiera wszelkie przejścia graniczne. To jest mocny dokument.
Przejechałem na druga stronę mostu i zatrzymałem się przy niebieskiej budce strażnika Bośniackiego.
Czekam, silnik pracuje..... nagle zza butelki z piwem podnosi się głowa.
- passport
- proszę, podałem komplet dokumentów.
Palcem na ustach wskazał mi, abym wyłączył pracujący silnik motocykla. Wyłączyłem.
Łup — pieczątka w paszporcie i mizernie wyglądający jegomość w niebieskiej koszuli wskazuje mi palcem dalszą drogę.
Zmęczony gość pomyślałem, zresztą ja rano wyglądałem podobnie.
Podjechałem 20 metrów, wyłączyłem motocykl i postanowiłem poczekać na resztę brygady.
Jedzie Piotr....
Ta sama procedura co u mnie, jakaś krótka dyskusja z celnikiem bośniackim i za moment parkuje motocykl obok mojego.
Kolej na Darka. Widzę, że podaje paszport i .... i w tym momencie Monika, która przejechała przez most, wymija Darka, budkę i jedzie prosto na nas.
Bośniacki celnik skokiem tygrysa, przez okienko chciał dopaść Monikę. Było to trochę głupie, gdyż piwo na jego biurku, Darek przed budką, oraz okienko wielkości okienka w kiosku ruchu skutecznie mu to uniemożliwiły. Zawiesił się w pół ..... i wściekł się.
No to mamy aferę pomyślałem.
Celnik coś krzyczał. Wybiegł z budki, podbiegł do Moniki i coś gestykulował.
Szybko wyciągnąłem schowany w sakwie telefon i podbiegłem, chcąc zrobić zdjęcie całej absurdalnej sytuacji.
- Cholera. Zorientował się, że chcę mu walnąć fotkę.
- Co on do nas krzyczy? Zapytałem Piotra....
- Żebyśmy ... spieprzali chyba....
- To spieprzajmy — rzuciłem.
Celnik teraz biegł w naszym kierunku.
Szybciutko odpaliliśmy motocykle i po kilku sekundach na resztę czekaliśmy za zakrętem.
Po chwili dojechał do nas Darek...
- Chyba nie puści Moniki, tak się wściekł - powiedział Darek
Po chwili jednak zjawiła się Monika.
- No co, nie zauważyłam tej budki. Zdarza się.
Powiedział, że za karę będę stała pół godziny przed budką.
Ja mu odpowiedziałam... że będę.
Chyba nie chciał mnie jednak pilnować w tym słońcu i kazał mi jechać..... i przeprosić.
- Przeprosiłaś?
- Nie!
No tak. Cała Monika. Wyjazd bez niej byłby pozbawiony dreszczyku emocji. Tak naprawdę to już jej druga próba ucieczki mundurowym.
Ruszamy.
Przed nami "odcinek specjalny" czyli 20 km bardzo wąskiej drogi pozbawionej miejscami asfaltu i jakichkolwiek zabezpieczeń przed spadnięciem w kanion.
Droga jest ekstremalna. Poszarpane brzegi drogi, odsłaniające głębię kanionu i płynące przez nią potoczki zmuszają do wolnej jazdy. Rozwinięcie prędkości 20 km/h graniczy z cudem.
Trzeba ciągle być skupionym i niepozwolić, aby motocykl wpadł w poślizg na kamieniach.
Po przejechaniu 10 kilometrów na naszej drodze staje pokaźne stado owiec i baranów. Nie można przejechać. Stado także nie ma jak opuścić wąskiej drogi.
Nie ma sensu przebijać się przez stado - nie da się. Trzeba je pogonić......Ruszam motocyklem wprost na zwierzęta, które zaczynają dosyć żwawo uciekać.
Sytuacja zaczyna wyglądać ... dziwnie. Ja gonię stado a mnie goni pasterz. Pasterza goni Piotr, Jowita, Monika i Darek.
Tak się przemieszczamy z całkiem niezłą prędkością, aż do momentu, gdy z naprzeciwka pojawiła się skoda z dwoma Czechami, rozbawionymi absurdalnością całej sytuacji.
Skoda zablokowała stado, a nam udało się wyprzedzić barany.
Nie jestem pewien, ale myślę, że Czesi przegonili stado w druga stronę.
Biedny ten pasterz.
Zdjęcia:
Kanion Pivy
https://drive.google.com/open?id=1CAh5AWOFlXeWjG_V_tQ0leuazkXPqU-kHg
https://drive.google.com/open?id=1s-vLeyNyfh-0Fy6J6lyWY-zuuFcwhUQ92g
https://drive.google.com/open?id=1haHp4yeKVzEeR2Do6CXy_H_GO2NC2UsOTQ
https://drive.google.com/open?id=1aSZeH5eD6FYojw5WT2ffxIqkuPobeQga1A
https://drive.google.com/open?id=1MiWTB7z0AcBbN16yFzsqJTOmpKLKUEwLUw
https://drive.google.com/open?id=1FzcennWRVHKZiWqrNOraXOz97viPw9OkgA
https://drive.google.com/open?id=1_WB9tHHJbBpaC59y-76EYPPpvflJ-lT7Ww
My w kanionie
https://drive.google.com/open?id=1yZLwe_AkAOv0TwPDd4dXuS8quKDnlHpgjg
https://drive.google.com/open?id=1OU4vP3cnHRK9ovgCevJF8gEajKvLZbfa1A
https://drive.google.com/open?id=14yr9TcKaBASNid61Nvx1SukAIkV4Mq0Fig
https://drive.google.com/open?id=1Vh0rXyUinCD2xg4kMrSmQfg5GPaLrhOM8g
https://drive.google.com/open?id=11dDdy1BbRnebduYjrkR1SMmy132mSbjFvg
https://drive.google.com/open?id=1zhO404RSi2BLBzSW5bISdO72LP8mAdUGqw
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
MARSINUS 



Model: RS1600
Rocznik: 2006
Wiek: 46
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1362
Skąd: Robotnicza Wieś
Wysłany: 2016-06-28, 13:03   

soft chyba zaplanowałeś mi przyszłoroczne wakacje ;)
_________________
"Mądry głupiemu ustępuje
Ale co, gdy głupi się z tego nie raduje..."
Jak ja lubię KNŻ ;)
 
 
transylwania100 


Model: DS 1100 Classic
Rocznik: 2006
Wiek: 46
Dołączył: 08 Paź 2014
Posty: 27
Skąd: Beskidy
Wysłany: 2016-06-28, 15:24   

Luz, blues i zabawa!!! Świetna wyprawa!!! ;d
_________________
Motor już jest - pora w trasę :-)
 
 
goniak 



Model: DS 650 Custom
Rocznik: 2009
Wiek: 44
Dołączyła: 14 Cze 2010
Posty: 2099
Skąd: P-ń/GŁ
Wysłany: 2016-06-28, 16:25   

MARSINUS, my byliśmy w zeszłym roku i także polecam tamte okolice :)
_________________
"Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa." J.Tuwim
 
 
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-06-29, 23:39   

Dzień 11
część 2
Dotarliśmy do głównej drogi prowadzącej wprost do Sarajewa.
Od stolicy Bośni dzieliło nas tylko 70 km. Po niecałej godzinie byliśmy na obrzeżach miasta.
Przedmieścia Sarajewa to głównie dwu lub trzypiętrowe bloki mieszkalne o wątpliwej urodzie Frankensteina.
Połatane, pocerowane mury blokowiska przypominają o nieodległej strasznej historii tego miejsca.
Kilkanaście lat temu, wjeżdżając do Sarajewa tą samą drogą, którą wjeżdżamy dzisiaj, widoki były zgoła inne.
Strzępy budowli, ruiny, droga całkowicie zniszczona przez czołgi i miny. Tak to te same zniszczone bloki, w których jedyną oznaką życia były rozciągnięte sznury z suszącym się praniem.
Widać, że miasto odżyło. Odrodziło się. Zalepiło różnokorowymi cegłami krwawiące rany budynków. Nowy asfalt na drodze, którą poruszamy się, także przykrył stare, wojskowe rany.
To dobrze.
Ludzie w Bośni i Hercegowinie zasługują na nowe życie. To dobrzy ludzie. Mili, uprzejmi, serdeczni, otwarci. Na pierwszy rzut oka, ludzie bez kłopotów. Na pierwszy rzut oka.
Podczas całej tej wyprawy dużo rozmawialiśmy na ten temat z Jowitą i Piotrem. Oni również podzielają moje zdanie.
Parkujemy motocykle na parkingu pod marketem. Jakaś miła pani podchodzi do nas i ostrzega, aby nie zostawiać tu motocykli bez opieki, gdyż kręci się tutaj grupka cyganów.
Po chwili jeden z nich, sprzedający olbrzymie poduszki znalazł się obok motocykli.
- co on chce — zapytałem Piotr.
- chce sprzedać mi komplet poduszek.
- za 5 euro chce oddać wszystkie!
No mistrzostwo świata we wciskaniu towaru — pomyślałem. Próbować sprzedać motocykliście 4 wielkie jak stodoła poduszki.
Cygan odszedł, ale miałem wrażenie, że jego celem nie była sprzedaż poduszek. Przyszedł na "obczajkę".
Darek stwierdził, że zostanie i popilnuje motocykle, my możemy połazić.
Ja wskoczyłem na motocykl i ruszyłem poszukać myjni i restauracji.
Myjnię znalazłem.
Po chwili nasze motocykle za całe 3 euro/sztuka były perfekcyjnie czyszczone.
Obok myjni znajdowała się całkiem fajna restauracja. Postanowiliśmy w niej zjeść obiad.
Obiad zjedzony, motocykle umyte — ruszamy dalej. Dzisiaj planujemy dojechać do Doboju i tam przenocować.
Wyjazd z Sarajewa nie był łatwy. Korek, na który natknęliśmy się przed wjazdem na wyrób autostradopodobny miał ok. 3 kilometrów.
Ja z Piotrem, mijając kilka samochodów policyjnych, przebiliśmy się przez korek lewym pasem - czyli pod prąd. Te trzy kilometry nie były wcale takie złe. Bośniacy starają się pomóc motocyklistom i bardzo fajnie, jak tylko mogą, robią miejsce jednośladowi. Celowego zajeżdżania drogi nie odnotowaliśmy.
No tak, my byliśmy już u "wrót" autostrady, ale dziewczyny z Darkiem utknęli na dobre. Tylko gdzie? Zaczekaliśmy na nich na zjeździe z ronda. Po dłuższej chwili dojechali.
Autostradą ruszyliśmy w kierunku Doboju.
- Hello, powiedziałem znajomej pani recepcjonistce w hotelu.
Znajomej, bo kilka dni temu to właśnie ona meldowała nas.
- Hello, ..... no vacancy, no rooms - odpowiedziała Pani
O mamy problem..... chyba tu się nie prześpimy.
Szybko jednak ustaliliśmy, że wolne pokoje powinien mieć hotel obok, znajdujący się przy stacji benzynowej.
Przejazd do drugiego hotelu, meldunek i możemy odpoczywać.
Możemy, ale nie wszyscy. Mnie potwornie boli żołądek. To chyba skutek jedzonego przed Sarajewem obiadu.
Ból żołądka jest nie do zniesienia. Od godziny 12.00 do 2.00 siedzę na stoliku przed hotelem.
Ilość pijanych kierowców, którzy w tym czasie przyjechali na stację, przeraża mnie.
Pijanych — czyli takich, którzy nie mogli popaść samochodem między dystrybutory, nie mogli wysiąść z samochodu lub nie mogli z powrotem do niego trafić.
To straszne pomyślałem. Zacząłem także martwić się o motocykle, które stoją przed hotelem, a zarazem na stacji paliwowej. Żeby tylko któryś z pijanych jegomościów nie rozwalił ich samochodem.
Po godzinie 2 w nocy postanowiłem iść cierpieć w samotności w pokoju. Tak też zrobiłem i zasnąłem.

Niestety zdjęć brak. :-(
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
RTP 


Model: MS1900
Rocznik: 2007
Dołączył: 17 Lis 2014
Posty: 323
Skąd: Z lasu
Wysłany: 2016-06-30, 00:01   

soft, kolejne dzięki za cholernie interesującą relację . No i jestem pierwszy który zaliczy odcinek 11 cz.2 :dumny:
_________________
Drag Star Classic 650
Midnight Star XV1900
BMW-K1600 Grand America
 
 
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-06-30, 00:09   

Cieszę się, że Ci się podoba.
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
RTP 


Model: MS1900
Rocznik: 2007
Dołączył: 17 Lis 2014
Posty: 323
Skąd: Z lasu
Wysłany: 2016-06-30, 00:17   

soft, nie ma inaczej skoro wyprawa , ludzie i opis są zacne. Nie ukrywam , że szczególną uwagę zwracam na opisy związane z Tobą i lokomotywą ale to wiadomo dlaczego ;-)
_________________
Drag Star Classic 650
Midnight Star XV1900
BMW-K1600 Grand America
 
 
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-06-30, 00:27   

Na końcu postaram się podsumować wszystko łącznie z motocyklami
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
vaaks 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2017
Wiek: 74
Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 2567
Skąd: PWL
Wysłany: 2016-06-30, 08:30   

I dobrze byłoby gdybyś wrzucił mapkę wyprawy, może nie jednemu się przydać. ;D
_________________
Młodość przychodzi z wiekiem. S. Tym
Robią nam tak dobrze, że dobrze nam tak.
Był:
DS 650
DS 1100
Honda Varadero 1000
Jest: Suzuki DL 650
 
 
MARSINUS 



Model: RS1600
Rocznik: 2006
Wiek: 46
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1362
Skąd: Robotnicza Wieś
Wysłany: 2016-06-30, 14:20   

O to to to, polać vaaks'owi - dobrze prawi ;)
_________________
"Mądry głupiemu ustępuje
Ale co, gdy głupi się z tego nie raduje..."
Jak ja lubię KNŻ ;)
 
 
norbas 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2010
Wiek: 48
Dołączył: 27 Cze 2012
Posty: 902
Skąd: Dobre
Wysłany: 2016-06-30, 19:12   

MARSINUS a mapka się przyda :skuter:
_________________
norbas XT1200 Z Super Tenere
Virago 700
 
 
kacmar 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2008
Dołączył: 23 Paź 2011
Posty: 1998
Skąd: SZ
Wysłany: 2016-07-01, 08:40   

Mapka wyprawy się przyda :ktm: , ale kolejny opis dnia również :)
_________________
Pozdrawiam Mirek

 
 
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-07-01, 21:37   

Dzień 12
Ranek przyszedł zdecydowanie za szybko. Byłem zmęczony. Bolący żołądek i późne zaśnięcie zbierały swoje żniwo.
Zwlekłem się z łóżka i na telefonie sprawdziłem, czy motocykl nadal stoi przed hotelem. Nad ranem smartfon powiadomił mnie, że coś dzieje się z motocyklem. Wydaje się, że alarm był fałszywy. Zdarza się.
Stały element poranka: mycie, pakowanie i schodzę na śniadanie. W Bośni i Hercegowinie szwedzki stół nie jest standardem. Jemy to, co nam podali. Wybór dotyczy jedynie kawy lub herbaty.
Przy śniadaniu podejmujemy decyzję. Dzisiaj nocować będziemy w Miszkolcu.
Przed nami 600 km drogi i dwie granice. Pierwsza Bośniacko-Chorwacka, druga Chorwacko-Węgierska.
W drogę. Bagaże spakowane, ruszamy. Żegnamy Doboj.
Pięćdziesiąt kilometrów dzielących nas od granicy przejeżdżamy w niecałą godzinę. Tuż przed granicą zatrzymuje nas kolosalny korek. Rozpoczyna się on w przygranicznej miejscowości Samac. Postanawiamy ominąć go. Jadąc lewym pasem, docieramy do przejścia granicznego.
Zatrzymujemy się na krótką chwilę, po czym jesteśmy już pod okienkami celników.
Jadę pierwszy i rzucam do celnika "Polska!", celnik wskazuje ręką bym przejeżdżał dalej. Zatrzymuję się, czekam na resztę i potwierdzam celnikowi: "Jesteśmy razem z Polski".
Po minucie wszyscy byliśmy po odprawie Bośniackie. Przejazd przez rzekę i stoimy przed odprawą chorwacką. Wyjmuję paszport, pokazuję go z daleka celnikowi mówiąc: "Pięć motocykli z Polski, wracamy do domu". Celnik pokazuje wyjazd i w sekundzie jesteśmy w Chorwacji.
Od celu dzieli nas już tylko 550 km głównie autostrad. Po 130 km jesteśmy już na Węgrzech. Przejazd przez granicę także nie był skomplikowany. Pokazanie okładki paszportu otworzyło drzwi do bratnich Węgier. Zaraz za granicą tankowanie i zakup winiet na przejazd autostradą. Słońce pali. Jest gorąco jak cholera.
Autostrady węgierskie są dobrej jakości, ale mają jedną wadę. Ilość fotoradarów jest porażająca. Na odcinku 400 km fotkę strzeliło nam ok. 4 fotoradarów zamontowanych na zaparkowanych w dziwnych miejscach pojazdach.
Sytuacja nie jest wcale taka straszna. Wszystkie z nich zdjęcia robiły z przodu - więc luzik. Zostaje jeszcze pytanie, czy przypadkiem nie wpakowaliśmy się na fotoradar robiący zdjęcia z tyłu, ale o tym dowiemy się za parę miesięcy.
Na węgierskich autostradach należy pamiętać o częstym tankowaniu motocykla. Stacje benzynowe są ulokowane bardzo rzadko. Czasami odległość ta znacznie przekracza 50 km.
Około godziny 18.00 docieramy do Miszkolca.
Obieramy kierunek Miszkolc-Topolka i tam szukamy kwatery.
Ja pojechałem na zwiady do hotelu. Kiepsko i nie tanio. Szukamy dalej.
Ze znalezieniem ładnego domku z olbrzymimi 3 pokojami Piotr z Jowitą nie miał żadnego problemu. Starsze małżeństwo wynajmujące swój dom jako apartamenty, chętnie przygarnia nas pod swój dach.
Cena nie jest wygórowana. Starsi państwo życzą sobie 15 euro za osobę. W cenę wliczony jest cały piętrowy dom z kuchniami, łazienkami, kilkoma pokojami, WiFi itp.
Dobra cena, mili ludzie, motocykle garażowane na posesji, super. Zostajemy.
Prysznic po przejechaniu 600 km czyni cuda. Przebieramy się i we trójkę idziemy do pizzerii coś zjeść i poczekać na Darka i Monikę, (który musiał zjechać z autostrady, żeby zatankować motocykl) oraz na gościa specjalnego.
Gościem specjalnym jest nasz przyjaciel Xenon, który przyjechał do Miszkolca z Polski, aby nas przywitać. To ten sam facet, który odprowadził nas samochodem do Budapesztu.
Siedząc w pizzerii doczekaliśmy się przyjazdu Darka, Moniki i Xenona. Wszyscy dotarli. Cali, zdrowi i szczęśliwi.
Przy stole siedzimy całą paczką, czyli już w szóstkę.
Piwo, pizza, sałatka szopska (co niektórzy). Zasłużyliśmy.
Zapada noc. Przenosimy się do domu, gdzie dyskusje trwają do późnej nocy.

Zdjęcia:
Nasza trójka z Xenonem
https://drive.google.com/open?id=1YC2ZLKsKhrplKUXufY7h--JNN36KMJ9wDQ
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
kacmar 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2008
Dołączył: 23 Paź 2011
Posty: 1998
Skąd: SZ
Wysłany: 2016-07-02, 00:20   

Nieuchronnie zmierzamy ku zakończeniu, a tak dobrze się czyta :)
_________________
Pozdrawiam Mirek

 
 
burza 



Model: RS1700
Rocznik: 2006
Wiek: 50
Dołączył: 07 Lip 2011
Posty: 6692
Skąd: GŁ Koluszki
Wysłany: 2016-07-02, 07:48   

Fajna poranna lektura ;D
_________________
RS 1700 SILVERADO Midnight Star - diabeł
każdy kij ma dwa końce, tylko proca ma trzy...
 
 
Miron 



Model: RS1700
Rocznik: 2007
Wiek: 58
Dołączył: 05 Cze 2012
Posty: 1941
Skąd: Skątowni
Wysłany: 2016-07-02, 18:33   

Fajna wieczorna lektura ;D
_________________
DS 650, DS 1100 & RS 1700 Midnight
sex, drugs & rock n roll
Super Tenere 1200 ZE- nosorożec
 
 
norbas 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2010
Wiek: 48
Dołączył: 27 Cze 2012
Posty: 902
Skąd: Dobre
Wysłany: 2016-07-05, 22:49   

Halo,halo a gdzie happy End :niemampojecia:
_________________
norbas XT1200 Z Super Tenere
Virago 700
 
 
soft 



Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1489
Skąd: Zamość
Wysłany: 2016-07-06, 18:31   

Przepraszam, nie mogłem. Dzisiaj nadrobię stracony czas.

[ Dodano: 2016-07-06, 19:57 ]
Dzień 13
Ostatni

Wieczorem zastanawialiśmy się, czy zostać w Miszkolc Topolka jeszcze jeden dzień. Groty z ciepłą wodą, które są atrakcją turystyczną — kusiły.
Rankiem podjęliśmy decyzję. Czworo z nas (w tym ja) wracamy do Polski, dwie osoby pozostają. Groty skusiły Monikę i Darka.
Szybko zjedzone śniadanie, kawa i ostatnia decyzja — wstąpimy po drodze do Tokaju po winko.
Ruszyliśmy. Niestety, moje kłopoty żołądkowe, które dopadły mnie w Bośni, odezwały się ze zdwojoną siłą. Przybrały nieco inną formę nękania mnie. Stałem się koneserem toalet na mijanych stacjach paliwowych.
Poprosiłem współtowarzysz, aby nie przejmowali się mną i jechali do Tokaju.
-Jedźcie dalej, powiedziałem Piotrowi, zatrzymując motocykl na stacji. Spotkamy się w Tokaju w centrum starego miasta.
Pojechali.
Tu stała się rzecz nosząca znamiona magii toaletowo-węgierskiej. Mimo iż oni nie zatrzymywali się, to do Tokaju dotarliśmy mniej więcej w tym samym czasie. Podczas jazdy wybraliśmy dwie inne drogi. Moja był dłuższa — ale szybsza.
Tokaj jest ładnym węgierskim miasteczkiem położonym pomiędzy górami, na których uprawiane jest winorośle. Właśnie tu można kupić doskonałe wiana wprost od producentów, za stosunkowo nieduże pieniądze. Chwilkę pospacerowaliśmy po sennym o tej porze mieście. Trafiliśmy w sjestę. Większość sklepów zamknięta — miasto wymarłe. Nawet bankomat miał techniczną sjestę.
Zakupy zrobione. Co prawda nie w winnicy, w której kiedyś już robiliśmy zakupy doskonałego wina, a w specjalistycznym sklepie. To w sumie nie istotne. Wino to samo może w troszkę lepszych butelkach i ciut droższe. Dlaczego nie w winnicy? Powodem był ten zepsuty bankomat, czyli brak forintów. Jedynie sklep chciał przyjąć karty i płatność w euro.
Ruszamy w kierunku Słowacji. Żegnamy gościnną ziemię Węgierską. Wybieramy przejście graniczne Słoweńskie Nowe Miasto oddalone tylko o 50 km. Jeden skok i jesteśmy......w Słowacji.
Ten, kto przejeżdżał ten wie. Kiepskie drogi, kiepska policja, kiepska infrastruktura. Witamy na Słowacji.
No cóż podróż nie może składać się z samych przyjemności. Trzeba się przemęczyć. Do pokonania mamy około 150 km.
Ozięble żegnamy Słowację. Żegnamy ostatni patrol policji polujący na polskich kierowców 2 km przed przejściem granicznym i wjeżdżamy do Polski.
Zatrzymujemy się w barze za przejściem granicznym na kawę.
Cholera. Jakoś przyjemniej tu. Witają nas ładnie wykoszone trawniki, ładne domy, niezła droga. Kilka, kilkanaście lat temu do głowy by mi nie przyszło, że coś takiego napiszę.
Jest różnica. Między tym, co było a tym, co jest. Między tym, co jest w innych krajach a tym, co u nas. Nie jest źle. Bilans jest dodatni dla nas.
Kierujemy się na Rzeszów. Na drodze nr 19 w Krościenku Wyżnym mijamy "odcinek specjalny", zwalniamy. Prosta na Rzeszów, obwodnica i kierujemy się S19 na Lublin.
Około godziny 20 jestem w domu. Cały, zdrowy, śmierdzący i nawet niezmęczony
_________________
XV1900 Stratoliner Midnight
 
 
kujawiak 



Model: DS 650 Classic
Rocznik: 2008
Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 1072
Skąd: Kujawy
Wysłany: 2016-07-06, 21:32   

Fajna relacja Soft. :uklon3:

Z mojej strony tylko jedna uwaga. Jak my jedziemy grupa, nie do pomyslenia jest aby sie na drodze rozdzielic. A w/g Twojej relacji to mieliscie sporo szczescia, ze sie "polapaliscie" po drodze i to pare razy.
_________________
"To our Wives and Sweethearts (may they never meet)"
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group