|
Czarnogóra 2016 by SOFT |
Autor |
Wiadomość |
soft
Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53 Dołączył: 21 Sie 2008 Posty: 1489 Skąd: Zamość
|
Wysłany: 2016-06-23, 01:25
|
|
|
Dzień 7.
Całą noc jechałem. Tak mi się śniło.
Wstałem padnięty jak koń po westernie. Cóż i tak pada deszcz.
Codziennoporanny rytuał toaletowy, palce w oczy, soczewki siedzą, będę żył.
Wieczorem dyskutowaliśmy o tym, że właśnie dziś zrobimy sobie wypad do Dubrownika.
W zasadzie czemu nie ..... ale ten deszcz. Z cukru nie jesteśmy.
Piotr z Jowitą już krzątają się po kuchni, ja staram się ustalić, czy Darek i Monika żyją.
Żyją.... ale są zmęczeni jak ja. Zapewne też jeździli w nocy. Nie ważne, trzeba ich obudzić.
Sklep, zakupy, śniadanko na tarasie pod rozłożystą palmą i jestem gotowy na podbój Dubrownika.
Podjęliśmy decyzję — jedziemy. A co .... trza być twardym, a nie miętkim.
Już po 15 minutach siedzimy w autobusie relacji Molumat-Dubrownik z biletami o wartości 3€ sztuka w ręku. W drogę.
Autobus mozolnie pnie się dróżkami lokalnymi zatrzymując się w większych wioskach. Powoli zapełnia się ludźmi, a do mnie dosiada się starsza rozgadana pani.
Ciekawe czy pozna się, że nie jestem Chorwatem? Przywitałem się z nią ładnie odpowiadając na jej "dobro jutro" słowem "dobro". Nie gapnęła się. Mówi coś do mnie — ja potakuję machając głową.
Nasza monologorozmowa trwała aż do Dubrownika. Pani po prostu potrzebowała słuchacza. Dobry uczynek spełniony. Słuchając Pani przyszło mi do głowy, że spowiednicy w kościele powinni być "zagraniczni".
No cóż. Dojeżdżamy do Dubrownika. Spoglądam na zegarek, podróż trwała równo godzinę. To i tak nieźle, jak na warunki panujące na drodze.
Uprzejmy kierowca zwraca się do nas z informacją, że na tym przystanku powinniśmy wysiąść, jeżeli chcemy mieć blisko do starego miasta.
Wysiadamy. Wysiada też moja mówczyni. (rozmówczynią raczej nie była, ja nie byłem).
W Dubrowniku witają nas ludzkie masy. Dosłownie. Masa ludzi.
Ta masa trochę dziwna. Dwuskładnikowa. Jeden składnik to Rosjanie, drugi Chińczycy. Po czym rozróżnić składniki? Rosjan po mowie i ubiorze a drugą połowę to każdy wie.
Rosjan jest bardzo dużo. Mam wrażenie, że wszędzie słyszę język rosyjski. Tak — to rosyjski, nie chorwacki. Wiem, bo uczyłem się tego języka 12 lat.
W Dubrowniku jest komercyjnie i drogo. W centrum gałka lodów jest 3x droższa niż w lodziarniach w mniejszych miastach. Za wejście gdziekolwiek (np na mury) pobierane są opłaty.
Złaziliśmy stare miasto i trafiliśmy do portu.
W porcie dziewczyny zaproponował:
- Płyniemy z powrotem do Molunatu łodzią.
- skąd weźmiemy łódź?
- wynajmiemy!
No proszę, pomysł za milion dolarów.
Niestety... nikt nie chciał się zgodzić. Powód... rejs w jednym kierunku będzie trwał ponad 5 godzin. Może to i lepiej. Nasze kieszenie lub żołądki mogłyby tego nie wytrzymać.
Zgłodnieliśmy. Gdzie jemy? Wszędzie tłumy.
Na obiad postanowiliśmy udać się poza mury staromiejskie. Wpływ na tę decyzję miały między innymi wysokie ceny w obrębie starego miasta.
W ten sposób znaleźliśmy się w ładnie położonej restauracji/pizzerii. Piwko, pizza, sałatka szopska odpoczynek. Jesteśmy zregenerowani.
Jeszcze troszkę zwiedzania, jakieś pamiątki i spadamy na przystanek autobusowy.
Droga do przystanku zajmuje nam ok. godzinki. Rzut oka na mało zrozumiały rozkład jazdy .... Czym jest ta godzinka spaceru przy perspektywie oczekiwania ponad 3 godzin na autobus!
Cholera. Co robić przez 3 godziny? Może wrócić na stare miasto? Nie.
Pakujemy się do spożywczaka, zakupujemy kilka puszek piwa i włazimy na dach wypożyczalni samochodowej.
Spokojnie... to nie takie straszne. Piwka mamy tylko po puszce, a dach wypożyczalni samochodowej stanowi taras widokowy dla turystów.
3 godziny... szmat czasu. Czekamy, pijemy piwo, potem obserwujemy przejeżdżające samochody. Jakieś wnioski. Tak. Przez 2 godziny przejechały tylko 2 włoskie auta. Reszta była produkcji niemieckiej.
Czas upłynął... autobusu brak. Słońce zachodzi.... my staramy się przestudiować jeszcze raz skomplikowany rozkład jazdy.
- Przyjedzie pyta Piotr?
- Chyba nie....
- To jak wrócimy 40 km?
- Może taksówką?
Pomysł okazał się słaby. Skąd wziąć taksówkę, która zabierze pięcioro turystów. No to mamy problem.
Jest... problem rozwiązany. Przyjechał.
Spóźniony o 10 minut autobus majestatycznie wtoczył się na przystanek.
Zakup biletu za 3€ i padnięci jak cholera zajęliśmy miejsca w autobusie. Jesteśmy uratowani. Jedziemy.
Po godzinie dojechaliśmy do Molunatu.
Czas myć się i spać. Dzisiaj nogi w dupsko weszły. Fajny dzień i spędzony na innej formie turystyki i w fajnym towarzystwie.
Pa, Pa.
Zdjęcia:
Pędzimy do Dubrownika:
https://drive.google.com/open?id=1eefGdqqN17g8s9b9dmwY1D-PNLsEFngOoA
Dubrownik:
https://drive.google.com/open?id=1Vim7RejLIj7zDny7X9YeQFyLHCoEN3hnZw
https://drive.google.com/open?id=1p-KwxggiLQPpT_CSy11Zm87SEESVfSJzbQ
https://drive.google.com/open?id=13J-VLCz6Hq_3vS8PyUh5MW8tzFN5hGhCfA
https://drive.google.com/open?id=1f2-r_D5S6Pk9TwTbqMA49i787GLUyhUe1Q
https://drive.google.com/open?id=1Fz2pUIRkYPP4rK4F4AFshA5aOXEsojggfQ
https://drive.google.com/open?id=10LiM0kBgc8tg7gbp1k9lX8lywrCYAmBpCQ
Widok z dachu wypożyczalni samochodów
https://drive.google.com/open?id=1SgwLwUioiYbCaZDmUj9INmOxCxc3MUkPoA |
_________________ XV1900 Stratoliner Midnight |
Ostatnio zmieniony przez soft 2016-06-26, 11:42, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
pyra
Model: SYMPATYK
Dołączył: 08 Gru 2011 Posty: 5355 Skąd: pyrlandia
|
Wysłany: 2016-06-23, 06:34
|
|
|
czeeeeekam co dalej ? |
_________________ Bo droga jest celem |
|
|
|
|
jarekch
Model: DS 1100 Classic
Rocznik: 2006
Wiek: 62 Dołączył: 22 Lip 2015 Posty: 108 Skąd: Kampinos
|
Wysłany: 2016-06-23, 08:05
|
|
|
pyra, za szybko czytasz, smakuj relację wolniej... |
|
|
|
|
Bemol
Model: DS 1100 Classic
Rocznik: 2004
Wiek: 58 Dołączył: 25 Wrz 2009 Posty: 6505 Skąd: GŁ Free Star Łódź
|
Wysłany: 2016-06-23, 09:11
|
|
|
Soft, super relacja |
_________________
Lola 1100 V STAR SILVERADO 2004
I'm a rolling thunder, a pouring rain
I'm comin' on like a hurricane.....
http://www.youtube.com/watch?v=kmFBABd5zZU
|
|
|
|
|
goniak
Model: DS 650 Custom
Rocznik: 2009
Wiek: 44 Dołączyła: 14 Cze 2010 Posty: 2102 Skąd: P-ń/GŁ
|
Wysłany: 2016-06-23, 11:37
|
|
|
soft napisał/a: | Gdybym to pisał (notował) będąc tam na miejscu... |
to w końcu mam odpowiedź na moje pytanie Bo oczywiście doczytałam w 1.poście, że wyruszyliście w kwietniu, ale z powodu jednej relacji każdego dnia zastanawiałam się, czy to nie pomyłka i czy nie jesteś jednak w tej chwili w tej podróży
Fajnie się czyta |
_________________ "Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa." J.Tuwim |
|
|
|
|
soft
Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53 Dołączył: 21 Sie 2008 Posty: 1489 Skąd: Zamość
|
Wysłany: 2016-06-23, 12:03
|
|
|
goniak napisał/a: | soft napisał/a: | Gdybym to pisał (notował) będąc tam na miejscu... |
to w końcu mam odpowiedź na moje pytanie Bo oczywiście doczytałam w 1.poście, że wyruszyliście w kwietniu, ale z powodu jednej relacji każdego dnia zastanawiałam się, czy to nie pomyłka i czy nie jesteś jednak w tej chwili w tej podróży
Fajnie się czyta |
Niee!. wyjechaliśmy 4 czerwca 2016 roku, a wróciliśmy w ubiegły czwartek / piątek tj. 17 i 18 czerwca.
17 i 18 bo jedna parka została na noc na Węgrzech ..... |
_________________ XV1900 Stratoliner Midnight |
|
|
|
|
goniak
Model: DS 650 Custom
Rocznik: 2009
Wiek: 44 Dołączyła: 14 Cze 2010 Posty: 2102 Skąd: P-ń/GŁ
|
Wysłany: 2016-06-23, 13:05
|
|
|
soft napisał/a: | wyjechaliśmy 4 czerwca 2016 roku |
no to jednak w pierwszy post wkradł się błąd soft napisał/a: | Dzień pierwszy ... sobota 4 kwietnia |
|
_________________ "Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa." J.Tuwim |
|
|
|
|
soft
Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53 Dołączył: 21 Sie 2008 Posty: 1489 Skąd: Zamość
|
Wysłany: 2016-06-23, 13:23
|
|
|
tak, to prawda....
Ciekawe w jaki sposób można edytować ten i inne posty, bo znalazłem kilka błędów.
Ja to pisze po prostu "na kolanie" i nawet nie sprawdzam co napisałem.
Taki sam błąd jest z zatoka Kotorska, do której dojedziemy za kilka dni .... |
_________________ XV1900 Stratoliner Midnight |
|
|
|
|
goniak
Model: DS 650 Custom
Rocznik: 2009
Wiek: 44 Dołączyła: 14 Cze 2010 Posty: 2102 Skąd: P-ń/GŁ
|
Wysłany: 2016-06-23, 13:28
|
|
|
soft, to teraz zrobić mogą tylko moderatorki, napisz do Anuli albo do Wadery |
_________________ "Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa." J.Tuwim |
|
|
|
|
kujawiak
Model: DS 650 Classic
Rocznik: 2008
Dołączył: 18 Maj 2010 Posty: 1077 Skąd: Kujawy
|
Wysłany: 2016-06-23, 19:36
|
|
|
Ja tez zachodzilem w glowe dlaczego wybrali sie w kwietniu? Dlatego nie dziwilem sie tym nieustajacym deszczom. No teraz wszystko jasne. Dawaj dalej Soft |
_________________ "To our Wives and Sweethearts (may they never meet)"
|
|
|
|
|
norbas
Model: SYMPATYK
Rocznik: 2010
Wiek: 48 Dołączył: 27 Cze 2012 Posty: 902 Skąd: Dobre
|
Wysłany: 2016-06-23, 20:22
|
|
|
Dalej Dalej |
_________________ norbas XT1200 Z Super Tenere
Virago 700 |
|
|
|
|
soft
Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53 Dołączył: 21 Sie 2008 Posty: 1489 Skąd: Zamość
|
Wysłany: 2016-06-23, 22:38
|
|
|
No to macie.......
Dzień 8
Śpię..., nie śpię..., śpię....., nie śpię. Co jest do diabła?
Burza. To tylko burza. Ale walą pioruny.... Mam wrażenie, że oddalone od nas o 20 metrów morze za moment wedrze się do mojego pokoju. Jakieś nowe przeżycie o 3 w nocy.
Wyrwany ze snu myślę o planowanym na rano wyjeździe do Czarnogóry. Chyba nic z tego nie będzie. Nie pojedziemy w takiej zlewie. Jedyny plus tego, że dłużej pośpię.
Czas wstawać. Już ranek.
Pierwsze promienie słońca przebiły się przez stalowogranatowe chmury. Trzeba się pakować - pomyślałem. Chyba jednak opuścimy przyjazny teren unii europejskiej.
Na korytarzu słyszę już Jowitę i Monikę. Jednak wyjeżdżamy.
Szybka toaleta, pakowanie tego, co wisiało na sznurach i już stoję na parterze, przed kuchenką, robiąc sobie śniadanie.
Ryzyk-fizyk pomyślałem.... śniadanie zjem na zewnątrz, może nie zmoknę.
Śniadanie.... cóż. Niektórzy robią fotki swoich śniadań i wrzucają je do sieci. Ja tego nie zrobię. Ja będę bardziej perfidny i powiem Wam, że odkąd zrzuciłem 25 kg mojej wagi, moje śniadania stały się ....ładniejsze?
Tak. Ładniejsze to dobre określenie na dużą ilość zielonego koloru na talerzu.
Wypchany zieleniną z awokado i serem feta mogę przystąpić do wymeldowania się.
Jeszcze tylko rozliczenie z naszymi gospodarzami, którego dokonujemy po części w kunach po części w euro i można ruszać w dalszą drogę.
- Dokąd jedziemy? Zapytała Monika.
Cholernie dobre pytanie. Musimy ustalić szczegóły trasy. To, że jedziemy do Czarnogóry zwanej w niektórych kręgach Montenegro-to jasne. Czarnogóra nie jest mała musimy więc dokładniej sprecyzować cel.
- Ja proponuję kierunek Budva, a potem szukamy lokum w Sveti Stefan.
- Ok, powiedział Piotr i rozpoczął nastawianie nawigacji.
Dobrym naszym zwyczajem, każdorazowo przed wyjechanie w drogę, jest wspólne określenie celu podróży oraz charakterystycznych miejscowości, przez które będziemy jechali.
Jeżeli rozdzielimy się, co jest stosunkowo nietrudne, każdy z nas wie, na jaką miejscowość ma się kierować.
Ruszamy.
Powoli wyjeżdżamy krętymi dróżkami ze smutkiem żegnając malamuta. Szkoda trochę, ale przed nami jeszcze masa kilometrów i kilka fajnych miejsc do zobaczenia.
Po kilku może kilkunastu minutach jesteśmy na granicy Chorwacko-Czarnogórskiej.
Sama odprawa nie jest skomplikowana, chociaż na tym przejściu miła pani żąda wyłączenia motocykla, zdjęcia z głowy kasku i okazania kompletu dokumentów.
No cóż. Przepisy to przepisy-nie ma co dyskutować. Karnie wszyscy wykonujemy polecenia i już po 5 minutkach żegnamy (jak Wam wcześniej pisałem) tanie rozmowy i drogie żarcie.
Tu, gdzie teraz wjechaliśmy jest inaczej. Tu są drogie rozmowy i drogie żarcie. Choć jeszcze 2,3 lata temu było jak w Bośni..... tanie żarcie. Przyczynę tych zmian poznacie niebawem.
Z tymi połączeniami wcale nie przesadzam. Trzeba się mieć na baczności, aby telefon nie korzystał z internetowych połączeń roamingowych i za dużo nie dzwonić do kraju. Stawki oscylują ok. 6 złotych za minutę połączenia.
Więc jesteśmy. Montenegro. Nazwa tego państwa w dosłownym tłumaczeniu to czarna góra i takie też szczyty górskie witają przyjezdnych.
Tu nastąpi małe dejavu..... Zatoka Kotorska. Tak Zatoka kotorska. Nie...nie druga zatoka kotorska. To ta pierwsza, do której w.g mojego opisu wjechaliśmy dnia piątego.
Dnia piątego zatoki nie było! To były konfabulacje zmęczonego podróżą umysłu, skąpanego w nasyconym roztworze albańskiej brendy.
Za to dziś..... Kotor stoi otworem.
Jeżeli to, co widzimy nad zatoką kotorską można nazwać otworem. Cholera, to żaden otwór. To burzowe chmury.
Zatrzymuję wycieczkę.
- Co się stało? Czego się zatrzymałeś?
- Będziemy mieli teraz 2 drogi..... Jedną idąca lekko w lewo-na zatokę, a drugą, tę nóżkę po prawej stronie, prowadzącą wprost na prom.
- EEEE, jaki prom... jedziemy.... na Koootooorrrrr.
- Stop, gdzie.... zaczekajcie.
- Na Kooootoooor ....
- Czekajcie, chmura, 30 km drogi w deszczu.....
- Na Kotooooorrrrrrr
- Moment .... może jednak skorzystajmy z promu - bilet tylko 2euro.
- Na Ko...Na proooommmmmmm.
Poczułem się jakbym zatrzymywał wojska szweckie przed oblężeniem Zamościa.
No.... 2 euro powstrzymało Kotor przed najazdem mokrej kawalerii wprost z polski.
Wprawdzie szkoda widoków, szkoda ciasnych uliczek, przez które trzeba przeciskać się motocyklem. Szkoda.
No cóż myślę, że jeszcze kiedyś w tej samej ekipie skierujemy się. Na Kotoooooorrrrrr.
Odbijamy lekko w prawo kierując się na prom. Kolejka długa. Autobusy, samochody grupka ludzi.
- Przecież nie będziemy tyle stali powiedziała Jowita.
- No nie, potraktujemy tę kolejkę jak podjazd do przodu na czerwonym świetle.
Po chwili byliśmy pierwsi, a jakiś majtek wskazywał nam miejsce na przodzie promu.
Motocykle postawiliśmy koło ślicznej nowo odmalowanej białej budki udekorowanej błyszczącym złotym dzwonkiem. Obok nas zaparkował autobus z rosyjską wycieczką. Wiecie już skąd wiem, że wycieczka była rosyjska. No właśnie.
Zaokrętowani!
Odpływamy.
- Rabotajet?
- Co?
- Rabotajet?
- No rabotajet odrzekłem.
Piękna, zadająca mi to pytanie rosjanka znikła. Sczezła normalnie.
- Rabotajet?
- Rabotajet.... odpowiedziałem facetowi.
Gość podleciał do pięknej białej budki ze złotym dzwonkiem, poszarpał klamką i powiedział z wyrzutem do mnie:
- rabotajet!, zaniatyj!.
No patrz pan, dopiero mnie oświeciło, że ten cudowny domek, przy którym staliśmy to pokładowy kibelek. Czy ja wyglądam na dziadka klozetowego? Pomyślałem ... może jednak.
Dopłynęliśmy do brzegu. Pora zjechać na stały ląd.
Ja zjeżdżałem jako ostatni motocyklista. Miły rosyjski kierowca autobusu, gdyby tylko nikt nie patrzył, zepchną by mnie do wody. Dosłownie centymetry dzieliły jego plaskaty przód autobusu od mojej ślicznej ledowej tylnej lampy. To taka zbieżność miłości kierowców autobusów do motocyklistów oraz narodu rosyjskiego do polskiego - pomyślałem.
Zatoka kotorska za nami. Zaczyna padać. Zatrzymujemy się na poboczu i kto ma wbija się w przeciwdeszczówkę.
Droga jest śliska. Nie na tyle śliska, żeby nie zapanować nad motocyklem, ale na tyle nieprzyjemna, że trzeba jechać powoli i ostrożnie.
Jedziemy.
Po pół godziny ostrożnej jazdy dojeżdżamy do Budvy. Wita nas straszny chaos panujący na ulicach miast czarnogórskich. Wszyscy gdzieś się śpieszą, trąbią na siebie, czasem stają na środku drogi tamując całkowicie ruch - aby pogadać przez szybę z kumplem jadącym z naprzeciwka.
Budvę znam jak własną kieszeń i czuję się w tym chaosie dziwnie bezpieczny. Jestem u siebie, pomyślałem. Szybciutko prowadzę naszą ekipę na malutki parking sąsiadujący ze strzeżonym parkingiem policyjnym. Tu motocykle będą bezpieczne, a my w restauracji położonej przy nadmorskim deptaku handlowym zjemy obiad.
Deszcz minął, powitało nas palące słońce. Szybciutko zrzucamy przeciwdeszczówki, kurtki i pakujemy do pobliskiej, całkiem niezłej restauracji.
Ceny... tak jak wspominałem, co roku do góry. Pamiętam Czarnogórę, kiedy nie była niepodległym państwem, z czasów, kiedy w tym kraju nie używało się sedesów. Serio. Pozycja zjazdowa "Nikenena" to była jedyna znana w tej części świata możliwość wypróżnienia. To było w XX wieku.
Rozwój tego regionu rozpoczął się od zniesienia embargo gospodarczego, od pierwszych turystów przybyłych tu wraz z XXI wiekiem.
Rozwój trwa. Troszkę ten rozwój idzie w kierunku wschodnim, ale trwa.
To miejsce na ziemi upodobali sobie Rosjanie. Są wszędzie. Sklepy całkowicie przestawiły się na gości z Moskwy. Wszystkie napisy dla turystów, konsumentów i klientów są w języku rosyjskim.
Troszkę to irytujące, gdy siedząc w restauracji pierwsze co słyszysz to:
- "dobroje utro" ... powinno być "dobro"
- dzień dobry odpowiadamy
- ne rusi ?
- nie, Polacy....
- aaaaaaaaaaaa.
Tak jest zawsze. 90% klientów to Rosjanie, którzy skutecznie podnieśli ceny w nadmorskich miejscowościach. Po prostu restauracje się dostosowały.
Jesteśmy już po ceremonii przywitania i zamówieniu pizzy oraz sałatki szopskiej - dla mnie oczywiście.
Kiedy my konsumujemy Darek z Moniką szukają bankomatu, aby wypłacić euro. Niestety w restauracjach czarnogórskich możliwość płatności kartą należy do rzadkości.
Czas ruszać, szukać łóżeczka do spania.
Kierujemy się na wschód. Cel: oddalony o 10 minut jazdy od Budvy .... Święty Stefan (Sveti Stefan)
Dojeżdżamy do miasteczka i zatrzymujemy się przed zjazdem z magistrali do centrum.
- Poczekajcie momencik, my z Piotrem pojedziemy załatwić pokoje, potem po Was wrócimy.
- Długo mamy czekać? Zapytała Jowita...
- może pół gdzinki - odrzekłem.
Ruszyliśmy.
W Świętym Stefanie znam kilka osób więc poszukiwania nie będą trudne. I faktycznie. W kilkanaście minut znaleźliśmy 3 kwatery. Był mały problem. Wszystkie nie miały parkingu. Motocykle należało zostawić na ulicy.
Nic z tego!. Nie zostawimy naszych koni na ulicy.
W tym czasie dziewczyny z Darkiem zrobiły własne poszukiwanie i znalazły ładny apartament składający się z 2 pokoi, salonu z kuchnią i łazienki. Był też parking jakby stworzony dla naszych motocykli.
- Zaraz zaraz... Czy Darek znowu znalazł apartament z 2 sypialniami? Zapytałem.
- Tak, chodź zobacz jaki ładny i miejsce na motocykle jest.
... Faktycznie. Apartament był ładny i miał miejsce na motocykle. Ale znowu problem ze mną. Co prawda w salonie jest kozetka, ale jakoś tak głupio biegać w majtach po salonie gdzie wszyscy piją piwo i oglądają mecz.
Jowita zorientowała się momentalnie.
- No faktycznie ... spadamy stąd - trzeba znaleźć coś z 3 pokojami - powiedziała.
Ja w tym czasie udałem się do właścicielki na spytki.
- Masz jeszcze jeden pokój.
- noooo mam... ale na 3 osoby i drogi .... powiedziała.
Obejrzałem pokój - faktycznie 2 duże łóżka, kuchnia i łazienka. Cena 40 euro za dzień - tyle żąda.
- Drogo, jedziemy na dół miejscowości - tam mamy taniej powiedziałem Pani.
- No skolko dasz... pyta.
- 10 euro....
- ne,ne,ne.... za 30 mogu wam dać.
- ne, ne, ne... za 20 euro to może zostanę.. powiedziałem
krótkie O.K. powiedziane przez panią przybiło transakcję.
W ten sposób staliśmy się lokatorami 2 sypialnego apartamentu na parterze za 50€ za dobę oraz mojego "pokoiku" za cenę 20€
Po pół gdzinie byliśmy rozpakowani i gotowi ruszyć w miasto.
Trzeba zabrać portfel i zostawić paszport w pokoju, żeby go nie zgubić. Tak zrobię pomyślałem.
Portfel jest, a gdzie paszport?
W mordę jeża.... mój paszport....
Musie gdzieś być pomyślałem i zacząłem przeszukiwać kieszenie kurtki motocyklowej. Nie ma.
Spodnie motocyklowe, Nie ma.
Sakwy, torba marynarska, kieszenie w przeciwdeszczówce..... nie ma.
Cholera... ubrany byłem w softschell, gdzie jest softschell.
Przed oczami staną mi moment, kiedy u znajomej, która szukała nam noclegu zdjąłem go i powiesiłem na krześle.
Pędzę. Szybko zbiegam po schodach, lecę kilka uliczek dalej, wdrapuję się na antresolę gdzie córka znajomej Zofii wita mnie słowami....
- Peter?!!!! (tak to ja ... Soft, czyli Peter).
Ton jej głosu z nutą zdziwienia nie zostawia złudzeń, że nie mnie o tej porze się spodziewała na werandzie.
Mój wygląd i częstość oddechu także mogły błędnie wskazywać na niecne zamiary.
- Softshell, - wydusiłem jednym oddechem z siebie.
- what?!
- Soft Shell...... powiedziałem wolniej ... Cholera. Czy ona myśli to, co ja teraz myślę, że ona myśli?
W tym momencie ogarną mnie niepokój, że 18 latka myśli, iż przybyłem tu zdyszany z polski by posiąść jej "miękką muszelkę."
- Kurtka, to znaczy jacket, black jacket on the chair - wskazałem na krzesło.
Ufff, młoda uśmiechnęła się... spoko.. Jest dobrze.
To znaczy nie dobrze. Dobrze, że już nie jestem gwałcicielem, ale niedobrze, że powiedziała mi:
- You took a jacket,
No masz.... zabrałem kurtkę, przynajmniej tak twierdzi.
- Are you sure...
- Yes.....
Skok z werandy, jeszcze w locie szybkie "bye" i pędzę ku naszej kwaterze.
W biegu myślę komu zgłosić zaginięcie paszportu i gdzie to zgłosić. Czy Czarnogóra ma ambasadę polską? ....
Mijam pod domem zaparkowanego mercedesa na albańskiej rejestracji, wbiegam na piętro, rzucam szybkie hello jakiemuś gościowi z panienką, który się wprowadza do pokoju obok mnie, otwieram drzwi... chwila, chwila.
Szafa.
Tak szafa z drzwiami, jak w starych autobusach MZK... harmonika. Tak .. Jest.
Jest... uf jak dobrze. Nagle świat zwolnił, powietrze ze mnie uszło. Jest.
Jest softshell a w nim w wewnętrznej kieszeni paszport. Pół godziny grozy dla mnie, Jowity i Piotra, którzy w tym czasie przewracali swoje pomieszczenia w poszukiwaniu zguby.
Można iść na miasto.
Portfel zabieram, paszport zostawiam..
Ruszamy z Jowitą i Piotrem w miasto.
Prowadzę ich w stronę jednego z najdroższych hoteli świata, który zlokalizowany jest na wyspie połączonej z lądem mostem.
- Nie wejdziesz tam Jowita. Nie da się.
- wejdę.
- nie wejdziesz, nawet nie próbuj
- wejdę.
- Jowita, nawet na plażę przed hotelem nie wejdziemy - bo to kosztuję 75€ za osobę!
- wejdę.
No to wejdź......
Udając "The Bold and the Beautiful" podeszliśmy do strażników.
- Jowita, przecież my nawet jak ruscy nie wyglądamy. Nie uda się.
Nie udało się... Nie wpuścili Jowity nawet na most.
Trudno, niech żałują. Tacy klienci jak my naprawdę rzadko im się zdarzają.
Jeszcze spacer pośród pięknych palm, odwiedziny sklepu spożywczego i powrót do naszych apartamentów.
Jowita jest zakochana... (wybacz Piotr) w Stefanie... w Świętym Stefanie.
Rozmowa i idziemy spać.
Jowita... idź z Piotrem..... Stefan jest Święty...
Pa Pa.
Zdjęcia:
Pakujemy się na prom
https://drive.google.com/open?id=1TztuT5INJHPSRJS-ExEXgT4bYPbyfI7vVA
https://drive.google.com/open?id=1U7OR4BkzC9YZSTOOGNVl1Hqmr-mYIHJ12Q
https://drive.google.com/open?id=1cdHnO9o7yUH8p12i_nsr3j8mbUPvOttgrg
https://drive.google.com/open?id=12Dmxwoirzf7WP8Ti55Oj8oOFlxTq1527_Q
Na promie:
https://drive.google.com/open?id=1272dwvuwvomKY-SesLjABvEOdFIyeCTWCQ
https://drive.google.com/open?id=1ZXkwKf36B1OsrociSZrzdotTw6kP8i0ICg
Magiczny biały domek z dzwonkiem......
https://drive.google.com/open?id=1ES2AGEpwgsib4U6Qxg5_hBhcTp9DkVAZnQ
Jesteśmy w Montenegro
https://drive.google.com/open?id=1P46VOajErAdwHfDhNPaUHJQiQYlky5Aykw
https://drive.google.com/open?id=1HSZYRxFUce0dDhXu-PtqCIqGvLuUBw7Izg
Piotr i Jowita
https://drive.google.com/open?id=1E0SNTCQ7XNyhJFHEqofRv__GTwS4vL5GUA
https://drive.google.com/open?id=1EXCn2mh1F_cdGmNQ1buRDqPxmI2cbCibJA
https://drive.google.com/open?id=1C7UiCnrBWJM_dWz8lrhyUQ0VLUagsXf6RQ
https://drive.google.com/open?id=1zFJ7_58lJJZxIKkMHWtTBYYAwuGsTc8dag
Swiety Stefan
https://drive.google.com/open?id=13XFnOJrlaJrsjo3N9lifQmcLDtkj06k6ig |
_________________ XV1900 Stratoliner Midnight |
Ostatnio zmieniony przez soft 2016-06-26, 11:49, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
burza
Model: RS1700
Rocznik: 2006
Wiek: 50 Dołączył: 07 Lip 2011 Posty: 6692 Skąd: GŁ Koluszki
|
Wysłany: 2016-06-23, 23:06
|
|
|
|
_________________ RS 1700 SILVERADO Midnight Star - diabeł
każdy kij ma dwa końce, tylko proca ma trzy...
|
|
|
|
|
norbas
Model: SYMPATYK
Rocznik: 2010
Wiek: 48 Dołączył: 27 Cze 2012 Posty: 902 Skąd: Dobre
|
Wysłany: 2016-06-23, 23:10
|
|
|
Niesamowite |
_________________ norbas XT1200 Z Super Tenere
Virago 700 |
|
|
|
|
kacmar
Model: SYMPATYK
Rocznik: 2008
Dołączył: 23 Paź 2011 Posty: 1998 Skąd: SZ
|
Wysłany: 2016-06-23, 23:11
|
|
|
Przeczytane czekam na dzień następny |
_________________ Pozdrawiam Mirek
|
|
|
|
|
Endrjul
Model: RS1700
Rocznik: 2009
Wiek: 54 Dołączył: 18 Kwi 2014 Posty: 1608 Skąd: Czersk
|
Wysłany: 2016-06-23, 23:13
|
|
|
Super, gładko się czyta |
_________________
Google+ |
|
|
|
|
transylwania100
Model: DS 1100 Classic
Rocznik: 2006
Wiek: 46 Dołączył: 08 Paź 2014 Posty: 27 Skąd: Beskidy
|
Wysłany: 2016-06-24, 06:50
|
|
|
Bosko!!! |
_________________ Motor już jest - pora w trasę :-) |
|
|
|
|
winiar
Model: MS1900
Rocznik: 2006
Wiek: 47 Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1363 Skąd: z Polski
|
Wysłany: 2016-06-24, 07:56
|
|
|
Soft zaczynam zalowac ze nie pojechales z nami na Sycylie (a przeciez takie byly plany ) bo Twoje opisy sytuacji i to co zaczyna sie dziac w polaczeniu z opisami Yapko to dopiero bylaby historia |
_________________ winiar dobre pomysły, dobry smak ... a lepsze motocykle ... to miłość ...
XV 1900 Roadliner S |
|
|
|
|
jarekch
Model: DS 1100 Classic
Rocznik: 2006
Wiek: 62 Dołączył: 22 Lip 2015 Posty: 108 Skąd: Kampinos
|
Wysłany: 2016-06-24, 08:51
|
|
|
Soft, zdjęcia z wyprawy niepotrzebne, przy Twoich relacjach wyobraźnia czyni cuda!!! |
|
|
|
|
soft
Model: MS1900
Rocznik: 2008
Wiek: 53 Dołączył: 21 Sie 2008 Posty: 1489 Skąd: Zamość
|
Wysłany: 2016-06-24, 19:04
|
|
|
Dzięki wielkie za umożliwienie korekty napisanych wiadomości.
Na początku pisałem z palca - jak leci, trochę na forum, trochę w notatniku i nawaliłem masę błędów.
To, co zauważyłem, poprawiłem.
Jeszcze przez dwa dni mogę poprawiać błędy, więc jak coś zobaczycie to dajcie znać na priva, żeby czytając to ktoś za rok, dwa nie powiedział że SOFT to jakiś analfabeta.
Dziękuję za ciepłe słowa. |
_________________ XV1900 Stratoliner Midnight |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|