YAMAHA Drag Star FORUM
FAQFAQ  Mapa GoogleMapa Google  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Alpy nasza pierwsza wycieczka.
Autor Wiadomość
nurek301 


Model: SYMPATYK
Rocznik: 2000
Wiek: 48
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 106
Skąd: Kożuchów
Wysłany: 2011-07-20, 22:51   Alpy nasza pierwsza wycieczka.

Na wycieczkę namówił mnie Madak, niby nic ale, musiałem namówić żonę na wycieczkę, na zakup motocykla, zrobić prawko, kupić skóry itd. Wycieczką zaczęliśmy 2 lipca plan był taki, Praga, Wiedeń, Salzburg, wjazd na Grossglockner oraz "Turniej czterech skoczni", końcowym etapem było jezioro Bodeńskie i miejscowość Zaisertsweiler niedaleko Lindau. Nie będę się rozpisywał bo nie potrafię, a żona nie chce mi pomóc, łącznie zrobiliśmy 2641 km może nie dużo ale jak na pierwsza naszą taką wycieczkę to wydaje mi się że i tak poszliśmy po bandzie. Wszystko poszło jak po maśle, dwie awarie, u Madaka zalana kostka pod zbiornikiem ciągłe zwarcia i palenie bezpiecznika co w rezultacie powodowało brak jakichkolwiek świateł (trochę słońca i po sprawie), a u mnie zalany przekaźnik lightbarów na szczęście to tylko tyle. Powrót do domu trwał jeden dzień jakieś 12 godzin, z przerwami na tankowanie i rozprostowanie kości, podziwiam was Panowie i Panie jak czytam wasze dzienne przebiegi, wielki szacun bo nas dupy tak bolały, że nasze żony chciały zsiadać z motoru w czasie jazdy. Następną wycieczkę postaram się opisać bardziej szczegółowo.
ps. no może Madak coś doda od siebie.
A tu mała relacja z wycieczki.
 
 
winiar 


Model: MS1900
Rocznik: 2006
Wiek: 47
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 1363
Skąd: z Polski
Wysłany: 2011-07-20, 23:01   

no mógłbys się pokusić o coś więcej bo fotki są super...
_________________
winiar dobre pomysły, dobry smak ... a lepsze motocykle ... to miłość ...

XV 1900 Roadliner S
 
 
PrzemekN 



Model: MS1900
Rocznik: 2006
Wiek: 55
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 2071
Skąd: Zielona Góra
Wysłany: 2011-07-21, 02:10   

Nooo...
Chłopaki - wielki szacun lol
Może jednak, usiądziecie z Madakiem i opiszecie bardziej szczegółowo Waszą wyprawę?
Myślę, że warto...
_________________
Psy szczekają, karawana idzie dalej

Garaż:

MS 1900, H-D FLHTKL "Osiołek"
SREU #1022
 
 
dragini 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2007
Dołączyła: 18 Paź 2008
Posty: 853
Skąd: Legnica
Wysłany: 2011-07-21, 08:18   

Nie nie nie nie tak łatwo się nie wymigacie. Proszę (ładnie proszę) o dokładny opis trasy, namiary na kempingi i ważne informacje związane z odwiedzanymi przez Was miejscami.
Marzy mi się podobna wycieczka -ale to raczej w następnym roku.
1. Czy nie mieliście problemów z poruszaniem się po Pradze motocyklami?
2. Czy nie mieliście problemów z czeska policją?
3. Jaki był - chociaż orientacyjnie - koszt wyjazdu
4. Ile dni trwała wasza wyprawa?
5. Dlaczego zdecydowaliście się na tak męczący powrót?
6. Żarełko braliście ze sobą czy raczej kupowaliście (nie mam na myśli napojów wysoko i nisko procentowych i obiadów, bo na zdjęciach widać, że smakowaliście lokalne trunki)
7. Czy było coś co was zaskoczyło, nie byliście na to przygotowani?
8. A dla odmiany co przewidzieliście i się sprawdziło?
9. Kto opracował trasę i czy mieliście kampingi zarezerwowane?

[ Dodano: 2011-07-21, 08:21 ]
Dobra wiem, że wyjechaliście 2 wróciliście 9 lipca czyli równo tydzień. Na pytanie 4 nie musisz odpowiadać lol lol lol lol lol
_________________
Nie ma jej ....., nie ma ........nie......
 
 
Zaker 



Model: BĘDZIE
Wiek: 63
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 1961
Skąd: SGE Galicja
Wysłany: 2011-07-21, 09:00   

nurek301 napisał/a:
nas dupy tak bolały, że nasze żony chciały zsiadać z motoru w czasie jazdy


to lepsze niźli zasypianie podczas jazdy ... ;D

A swoją drogą, kupcie sześciopaki, włączcie dyktafon, pogadajcie o wyjeździe, a później tylko spiszcie to co się nagrało ... czekamy ;D
_________________
... Ride now , work later ... :8
Drag, Road, Rock'n'roll
 
 
kostass 



Model: SYMPATYK
Rocznik: 2009
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 2111
Skąd: GŁ Grupa Łódzka
Wysłany: 2011-07-21, 10:35   

Nurek jak miałem 650 Customa to Krolik tez po pierwszej godzinie wymiekal . Wiec im sie nie dziw . Bez solidnej kanapy dla plecaczka lepiej sie nie ruszc dalej . To byl tez najwazniejszy powod tego ze zmieniłem motocykl na taki z wygodneijsza kanapa .
Niepisany zwyczaj na forum , rzec by mozna nowa swiecka tradycja mowi zeby zrobic opis wyprawy .... mniejszy wiekszy , w odcinakach albo w jednej całosci .... ale powinien byc .
Nawet proponuje zeby zrobic konkurs i najlepszego autora nagrodzic na zimowym zlocie ......
_________________
Garfield i .... w oczekiwniu na nowego Ogryzka
 
 
madak 



Model: WS1600
Dołączył: 08 Sie 2010
Posty: 474
Skąd: FZ Zielona Góra
Wysłany: 2011-07-21, 12:20   

OK! Zrobimy opis w najbliższych dniach, bo warta jest tego ta wyprawa i te foty i póki szczegóły jeszcze są w głowie!
_________________
" W życiu piękne są tylko chwile..." - R.

SREU#1063
 
 
nurek301 


Model: SYMPATYK
Rocznik: 2000
Wiek: 48
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 106
Skąd: Kożuchów
Wysłany: 2011-07-21, 13:56   

A tu pogoda jaką mieliśmy zazwyczaj podczas jazdy z miasta do miasta. Na szczęście zwiedzanie miast odbywało się w słońcu.

[ Dodano: 2011-07-21, 21:47 ]
Dzień pierwszy 02.07.2011 Kożuchów-Praga
Z Kożuchowa wyjechaliśmy około godziny 10.00 w kierunku Zgorzelca, trzy motocykle, wszystkie Yamaha 650 custom czyli Madak z Wiśnią, Zabor (nasz nowy forumowicz) i ja z żoną, ustaliliśmy że będziemy się zatrzymywać co 100km na popas, a co 200km na tankowanie, pierwszy postój wypadł nam przed wjazdem na autostradę (ostatnie tankowanie w Polsce i rozprostowanie kości), zaczęło padać i tu się zaczęły cyrki w moim wykonaniu. Muszę zacząć od tego, że przed wyjazdem kupiłem sobie i żonie nowe kombinezony przeciwdeszczowe jak się okazało mój był za mały żeby założyć go na skórę, deszczyk może nie był zbyt duży, ale i tak z nieba leciały zajebiste gromy w moim wykonaniu, po kilku minutach żona mnie ubrała, jeszcze tylko co niektórzy walnęli kawkę, siusiu, papierosa i jazda dalej. Dalsza część trasy przebiegła bezproblemowo oprócz tego, że musiałem z Madakie Wiśni naprawić kombinezon (srebrna taśma montażowa) ,a propo nie kupujcie tego żółtego kombinezonu od Louisa (badziewie) i tak około 15 byliśmy w Pradze. Kilkanaście minut zajęło nam poszukiwanie campingu ponieważ Madaka Tomtom lekko ogłupiał, kilka minut kręciliśmy się bezowocnie, do momentu spotkania patrolu policji. Jako że Zabor był najmłodszy to wysłaliśmy go na prześpiegi, życzliwa czeska policja wskazała nam miejsce do którego udaliśmy się już bez błądzenia. Szybki meldunek (1635 koron za 5 osób, 3 namioty, 3 motocykle, 325 za osobę), wskazanie miejsca rozbicia namiotów i tu Beti (moja żona) w czasie manewrowania na trawce postanowiła zeskoczyć z motoru (moto się przechyliło i po prostu spadła, na szczęście miałem na tyle pary i udało mi się utrzymać yadźkę). No i się zaczęło rozbijanie obozu, mój świeżutko zakupiony namiot podczas rozbijania doprowadził mnie do białej gorączki, a to dlatego że ziemia była tak pieruńsko twarda że nie szło wbić żadnego śledzia i po raz pierwszy go rozbijałem, a do tego nie zabrałem instrukcji, żona po tym wszystkim chciała wracać z Zaborem do domu (niestety Zabor tylko nas odprowadzał do Pragi). Po tym jak emocje już opadły a obóz już rozbiliśmy już na luzaka udaliśmy się na zwiedzanie miasta, pierwszym naszym łupem był Most Karola, Stare Miasto. Jak wiadomo jazda i zwiedzanie potęguje apetyt szukając jakiegoś fajnego miejsca do spożycia posiłku natknęliśmy się na małą restauracyjkę gdzie zaproponowano mam kolanko (golonka) i żeberka każda potrwa w ilości 1 kg (cenowo prawie jak w domu), po obiedzie jeszcze mały spacer po mieście i na więcej już nie starczyło mam ochoty i sił resztę zostawiliśmy sobie na następny dzień. Wracając na camping po drodze odwiedziliśmy supermarket, musieliśmy zakupić coś na ząb i jakieś napoje na wieczorną integrację. Podczas degustacji czeskiego piwa kilka domków dalej inna grupa motonitów z Niemczech urządziła sobie imprezę prawie jak w Sylwka (petardy itd.), chyba któryś z nich (było ich 18 szt.) obchodził urodziny czy cóś.
Dzień drugi,03.07.2011 Praga-Wiedeń.
Poranek był wilgotny nie padało, ale w nocy coś tam przeszło nam nad głowami, kawka, śniadanie i około 10 ruszyliśmy w miasto tym razem udaliśmy się na Hradczany, i tu spotkała nas miła niespodzianka. Jakiś szwargocący po niemiecku pan podszedł do nas i wręczył nam wejściówki każda za 250 koron (inna wycieczka z powodu pogody zrezygnowała ze zwiedzania). Zwiedzanie Hradczan zajęło nam około czterech godzin a i tak nie zwiedziliśmy nawet połowy. W miedzy czasie zaczęło padać, aż do Wiednia. Trasa liczyła około 300km niby nic ale cały czas w deszczu, nasze nowe kombinezony sprawdzały się w stu procentach czego nie można było powiedzieć o rękawicach wodoodpornych z Lidl……, za to ochraniacze na buty sprawowały się na pięć. Trasa do Wiednia dała nam we znaki, jak do tej pory Madak zapominał wyłączać kierunkowskaz (zawsze go upominałem krótkim trąbnięciem) to już w samym Wiedniu Madak w ogóle nie dawał sygnału do skrętu. Jak się okazało szlag trafił mu wszystkie światła oprócz przedniej lampy, na szczęście mieliśmy już około 500m do campingu. Na campingu byliśmy coś około 20.40 jak się okazało w recepcji już nikt nie pracował, natrafiliśmy na miłą panią z campingowego baru która powiedziała nam żebyśmy się rozbili gdzie chcemy , a rano załatwimy formalności meldunkowe. Długo się nie zastanawiając wsiedliśmy na maszyny i zaczęliśmy szukać dogodnego miejsca na nasze namioty, i tu też się okazało że ziemia była zajebiście twarda, moje zmęczenie i twarda ziemia równa się burza z piorunami, aż żona odsunęła się na bok i nić nie mówiła (za to wielki szacun za jej cierpliwość do mnie). Poszliśmy spać.
Dzień trzeci 04.07.2011. Zwiedzanie Wiednia.
Przywitał nas piękny słoneczny poranek, z samego rańca żony poszły nas zameldować cena za camping to 43,20euro za dwie doby i dwie osoby. Dziewczyny wróciły z nietęgą miną bo okazało się że nasze namioty są rozbite na miejscu dla camperów, pani w recepcji grzecznie nas poprosiła o przeniesienie namiotów w inne miejsce, tak też uczyniliśmy (nawet mocno się nie wkur…). Przeniesienie namiotów trwało sekund pięć , w pierwszej kolejności zaczęliśmy suszyć wszystko co się da, w między czasie popijając kawę przy śniadaniu. Następnie pojechaliśmy na miasto, jeżeli chodzi o urok miasta to nie da się tego opisać to trzeba po prostu zobaczyć. Wracając na camping udaliśmy po piwko do Kauflandu. Wieczór zapowiadał się uroczo, piękna pogoda, piwko i piękne kobiety obok nas, ale nie tak do końca. Obok Madaków namiotu rozbiły się indyki (Turcy), nie to że nie jesteśmy tolerancyjni, ale jakieś odległości od namiotów obowiązują (tak mi się wydaje chodzi o kulturę), a oni prawie Madakom wchodzili do namiotu już nie wspomnę o smrodzie palonego mięsa który leciał prosto do namiotu. No ale cóż jakoś daliśmy radę tzn. Madak i Wiśnia, mój namiot rozbity był za wysokim żywopłotem i na szczęście tylko ich słyszałem. Ale nie ma tego złego wypiliśmy parę piwek humor nam się poprawił i jakoś strawiliśmy ich obecność. Około 23 poszliśmy spać.
Dzień czwarty 05.07.2011 Wiedeń-Salzburg.
Poranek dla naszych żon był bardzo szokujący gdy zobaczyły jak „prawdziwa żona” zajmuje się dobytkiem, ich kobiety nie dość że rozbiły namioty, przyrządziły kolację, podały do stołu to jeszcze rano po wszystkim posprzątały, złożyły namioty a jedna to nawet swojemu buty wiązała bo tak miał gość cieno się schylać. Po tym całym teatrzyku spakowaliśmy nasz dobytek a nie było tego mało (ja jakieś 110kg, żonka 60kg, torby 23kg, plus pełne sakwy, także na pewno przekroczyliśmy dopuszczalne obciążenie motocykla, a najgorsze był to że przed wyjazdem czytałem temat o skutkach przeciążania motocykla i awariami spowodowanymi zbyt dużym obciążaniem, przez to też byłem pewien obaw jak moja Yadzia da sobie radę w Alpach,a górki dopiero się zaczynały) i pojechaliśmy w dalszą drogę.
Cdn.
 
 
winiar 


Model: MS1900
Rocznik: 2006
Wiek: 47
Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 1363
Skąd: z Polski
Wysłany: 2011-07-22, 00:22   

i jak się okazuje da się ;D
_________________
winiar dobre pomysły, dobry smak ... a lepsze motocykle ... to miłość ...

XV 1900 Roadliner S
 
 
nurek301 


Model: SYMPATYK
Rocznik: 2000
Wiek: 48
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 106
Skąd: Kożuchów
Wysłany: 2011-07-22, 01:51   

CD
Trasa do Salzburga była chyba najgorszym odcinkiem z powodu ciągle padającego deszczu nasze żony już miały naprawdę dość jazdy (zwłaszcza Wiśnia jej kombinezon z Louisa już prawie był bezużyteczny), my, a na pewno ja już też miałem powoli dość tego, ale trzeba było jechać dalej. Tym razem na camping trafiliśmy w godzinach pracy i nie było już problemów z zakwaterowaniem nas na polu ze strony formalnej (jak dobrze pamiętam to zapłaciliśmy 14 euro za dwie osoby), problem był większy ciągle
padało
po opłaceniu pozostało nam siedzieć pod dachem i patrzeć jak leje w oczekiwaniu na małe przejaśnienie, Madak z Wiśnią poszli coś zjeść do knajpki która znajdowała się na miejscu my z żoną obserwowaliśmy niebo wcinając kanapki które Beti zrobiła przed wyjazdem z Wiednia. Kanapki się skończyły, a my nadal oczekiwaliśmy lepszej pogody, niestety na próżno, załamani poszliśmy śladami Madaków , zamówiliśmy ciepły posiłek, po pół kury, frytki i surówki. Na szczęście moja Beti dużo nie zjada to ja jak zwykle mogłem po niej dojeść. Parę minut później deszcz ustąpił, z Madakiem nie zastanawialiśmy się długo i zaczęliśmy rozbijanie namiotów i powiem Wam takiego czasu to jeszcze nie miałem żonka powiedziała że jestem mistrzem, czas naprawdę miałem nieziemski (ziemia była miekka)i znów zaczęło lać. Siedzieliśmy w namiotach jak te ciołki rozmawiając o naszej pięknej pogodzie, w końcu deszcz ustąpił, krótka narada i wsiadamy na moto i grzejemy z Adamem do sklepu. Niestety jak się okazało sklepy już dawno pozamykane, ale całe szczęście trafiliśmy na CPN, małe zakupy, coś na rano i na wieczór oczywiście z jedzeniem nie szalejemy bo jak wiecie tam gdzie euro tam drogo, ale na piwku nie wolno oszczędzać. Zadowoleni z zakupów wracamy do żon o dziwo już nie pada i możemy spokojnie posiedzieć i pogadać, jedno, drugie i pojawiają się wcześniej poznani panowie motocykliści z Anglii (zapomniałem wcześniej napomknąć), Jon i Roy ich maszynki to Goldwingi. Trochę nam zeszła ta pogadanka już miałem lekkiego czuba w głowie więc postanowiłem udać się na spoczynek ładnie się pożegnałem i poszedłem spać , reszta towarzystwa jak się okazało poszła w moje ślady tzn. do swoich namiotów.

Dzień piąty 06.07.2011 Salzburg- Grossglockner-Lienz.

Rano miłe zaskoczenie po nocnej ulewie wstaje nowy piękny dzień słońce świeci normalnie chce się żyć jechać dalej wszystko idzie w zapomnienie, korzystając z pięknego słoneczka suszymy się, pijemy kawkę i żegnamy się z nowo poznanymi kolegami z Anglii miłe słowa na dowidzenia i pa, ich kierunek to Praga zlot Goldwingów, dystans około 600km, ale co to na takiej maszynie, moja żonka to mało jajka nie zniosła widząc jakie tam są kanapy. Po grzecznościach nadszedł czas na pakowanie (postanowiliśmy się spakować i tak udać się na zwiedzanie Salzburga), motory zostawiliśmy na strzeżonym parkingu, pani z budki była tak miła że przechowała nam skóry u siebie, nie wiem jak byśmy z tymi kurtkami łazili po mieście i tak ludzie się na nas oglądali jak by nie wiem co, jakby nigdy nie widzieli ludzi w skórach w taki upał mam na myśli Adama i Magdę bo ja i moja żona założyliśmy bojówki, żarty żartami ale naprawdę grzało, jak to Madak powiedział trzeba się lansować hihihi. W sumie w mieście zwiedziliśmy tylko twierdzę, ale naprawdę było warto piękna budowla, kilka fotek jakiś szybki posiłek i w drogę w końcu czekał na nas lodowiec , a i zapomniałem pierwsza z czterech skoczni na naszej trasie czyli Bischofshofen. Dla mnie skocznia jak skocznia ale Madak bardzo chciał zobaczyć i walnąć fotę z barwami Falubazu czy jakoś tak, a więc zaliczyliśmy skocznię i dalej w drogę. Dojechaliśmy do bramek wjazdowych na Grossglockner , moja się ubrała w spodnie skórzane i mogliśmy zdobywać szczyt oczywiście po wcześniejszym wpłaceniu należności w wysokości 19 euro. Pierwszy ruszył Madak dałem fory żeby nie jechał jeden za drugim, no ale chyba za szybko chciałem tam wjechać i po chwili dogoniłem Madaka, nie wiem jak wy ale jazda pod górę za kimś jest dla mnie męczarnią więc musiałem wyprzedzić przewodnika, kto tam nie był niech żałuje, a kto ma zamiar tam być to naprawdę polecamy, tylko te nasze Yadzie mogłyby mieć trochę więcej kucyków. W pewnej chwili miałem dylemat jechać do góry czy nie ponieważ poczułem mocny swąd myślałem że Yadzia niedomaga, ale jak się okazało to był smród palących się hamulców w puszkach. Wielki szacun dla mojej i Madaka maszynki że z takim obciążeniem dzielnie się wpięły na szczyt, przeżycie niesamowite zwłaszcza dla takich żółtodziobów jak my. Na górze chwila dla reporterów i dalej w drogę tym razem z górki, wydawałoby się że łatwizna ale nie nachylenie dość spore dużo winkli wszędzie czuć zapach hamulców. Staraliśmy się stosować do zaleceń z przewodnika odnośnie używania najniższego biegu i sporadycznego używania hamulca, ale ni jak się nie da hamulec był używany bardzo często także postanowiliśmy zjazd podzielić na dwa etapy (chwila oddechu dla naszych hamulców bębnowych i jednej tarczy). Po chwili oddechu i rzuceniu paru bułek na ruszt ruszyliśmy dalej. Dalsza droga już bez takich nachyleń ale zakrętasów nie brakowało. I w taki oto sposób dojechaliśmy do Lienz, dodam że to nasz pierwszy dzień kiedy nie padało w czasie jazdy.
ok kończę na dziś, jutro na Atomowy kurde jakie jutro to dziś
cdn po atomowym
 
 
zabor 



Rocznik: 2007
Wiek: 46
Dołączył: 07 Lip 2011
Posty: 9
Skąd: zielona góra
Wysłany: 2011-07-22, 16:18   

nurek301, no się chłopie rozpisałeś, muszę znaleść czas aby to poczytać trochę - pozdro;)
_________________
ZABOR
 
 
madak 



Model: WS1600
Dołączył: 08 Sie 2010
Posty: 474
Skąd: FZ Zielona Góra
Wysłany: 2011-07-25, 17:12   

Jako, że też tam byłem to pozwolę sobie odpowiedzieć na pytania Dragini. Pomysł na Trasę i program zacząłem opracowywać od późnej jesieni 2010.

Ad.1. Praga to bardzo przyjazne miasto do poruszania się motocyklem (ciężej o wiele było we Wiedniu, większy ruch) w okolicach Stareho Mesta, motory zostawiliśmy pod Hotelem Intercontinental, nie płaciliśmy na postój, pod Hradcanami trzeba było płacić 35Kc/h, ale pan nam kaski przechował w swoim aucie.

Ad.2.Czeska policja nie lubi Polaków, tak się mówi. Nurek wcześniej opisał jak do nich podszedł Zabor i to był na całej Naszej trasie jedyny kontakt z policją jakąkolwiek.

Ad.3.Koszt wyjazdu, no cóż: Ja, Wiśnia i Yadzia zmieściliśmy się spokojnie w 3000PLN, (najwięcej wydałem na Yadzię).

Ad.5. Z Naszym powrotem to było mniej więcej tak, że podczas planowania wyprawy postanowiłem "nie przykładać się" do tego gdzie postój podczas powrotu, tzn. po cichu mówiło się o np.: Norymbergi lub Dreźnie, ale nikt nie podchwycił. Nie narzucałem nic od początku, że musiało być od A do Z. Cała podróż kończyła się nad Jeziorem Bodeńskim. Nie mniej jednak cały plan spełnił się w 110% (2 tyg. przed wyjazdem Nurek zapodał temat Grossglocknera, to była ta dycha w tarczy plus Bischofshofen na trasie). Po prostu sprawdziliśmy się ile można w ciągu jednego dnia przejechać i już.

Ad.6. Ze sobą każdy miał jakieś "zupki", konserweczki, batoniki. Co do jedzonka, to miałem specjalnie zaplanowane, co w jakim mieście na tasie postoju należy do miejscowych specjałów w restauracjach i co należało by spróbować, nie było czasu. Nurek opisał jak się "stołowaliśmy (np. Lidl jest w każdy większym mieście)".

Ad.7. Ja dałem się deszczowi., on nie wybacza, nie można go "zlać" tzn. rękawice, kurtki i spodnie przeciwdeszczowe, buty i ochraniacze na buty i bardzo ważna rzecz: zabezpieczenie przeciwdeszczowe elektryki w Yadzi (spryskanie kostek płynem penetrującym, usuwającym wodę). Kostki spryskałem we Wiedniu, pomogło. Na ręce pod przemakające rękawice użyłem rękawic foliowych , które występują na każdej stacji paliw, Na buty zawsze można założyć worki foliowe. Kombinezony, które mieliśmy z Wiśnią, "odstawiłem", kupiłem porządne w Louisie :beczy: (nie planowany wydatek). Jeszcze jedno bardzo ważne, buty HIGHWAY 1 CHOPPER piją wodę ja wielbłądy, przy rzepach - zapięciach.

Ad. 8. Na pewno należy mieć czajnik, czy to elektryczny czy małą "gazóweczkę" i garneczek lub pateleczkę do pogrzania jedzonka, po co płacić za kawę rano lub za parówki na gorąco. Dobry namiot to podstawa, tzn. taki , który ma membranę M-Proof 3000, w górach jakoś inaczej pada deszcz, jakby ktoś kran odkręcił, nasze dały radę.

Ad.9. Plan trasy to ja. Kempingów nie trzeba rezerwować pod namiot, miałem co najmniej trzy zaplanowane w każdym mieście, w którym mieliśmy postój. Zawsze, ten którego wcześniej adres miałem wpisany w navi się sprawdził i możemy śmiało polecić:
- Praga:http: http://www.triocamp.com/;
- Wiedeń:http: http://www.wiencamping.at/en/ ;
- Salzburg: http://www.campingaigen.com/ ;
- Lienz: http: http://www.camping-falken.com/index.php;
- Innsbruck: http://www.campingplatz-innsbruck.at/ .

To tyle adresów campingów, adresu mojej Siostry nie podam.
Jeśli ktoś był by zainteresowany całym "Planem", (który mam w postaci książki) lub miałby jakieś pytania to do mnie albo do Nurka na PW.
_________________
" W życiu piękne są tylko chwile..." - R.

SREU#1063
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group